Jesteśmy w niewoli matrixa, więzienia umysłów, bez ścian i bez drutów!

Jesteśmy w niewoli matrixa, więzienia umysłów, bez ścian i bez drutów!

mlodosc kariera rodzinaKolejna część moich luźnych przemyśleń co do struktury systemowej (matrixa ziemskiego) w jakim nam, nieszczęśnikom, przyszło nam tkwić na Ziemi, tej Ziemi. Jedno z najważniejszych moich przesłań, sformułowanych jakiś czas temu, to:

„Największy matrix to nie polityka, to nie korporacje, to nie spiski. Największy matrix to nasze ego, podświadomość, emocje, neuroprzekaźniki, hormony. To na nich opiera się struktura całego systemu i to w nich należy szukać i przyczyny, i rozwiązania, o ile ono istnieje. Opisując ludzkie ego i podświadomość, znajdziesz brakujące elementy i odpowiedzi na temat wszystkich innych tak bardzo niesprawiedliwych struktur systemowych, jak: kapitalizm, polityka, ekonomia i wiele innych”.

Otóż każdy z nas ma w sobie takie struktury jak ego i podświadomość. Przywykliśmy traktować te struktury jako nasze, jako własne. A co jeśli te struktury wcale nie są ani nasze, ani własne? Swego czasu, już dawno temu, stwierdziłem, że są to struktury pasożytnicze albo wirusowe, instalowane przez system po to, byśmy spełniali określone role i cele?

Przypatrzmy się temu bliżej. Elementarną częścią, obok podświadomości i ego, jest nasza świadomość, zwana też rozumem. Nasza świadomość wcale nie ma ani skomplikowanych, ani drapieżnych wymagań. chce być po prostu szczęśliwa, chce dobra i spokoju. Jednak gdyby tylko na tym oprzeć ziemski system, to on by się nie rozwijał. Szczęśliwi ludzie nie widzieliby potrzeby podboju coraz to nowych terytoriów, generowania w nieskończoność wzrostu PKB, robienia karier, konstruowania coraz to bardziej designerskich, wyszukanych i drogich wynalazków.

Ba! osoba szczęśliwa BEZWARUNKOWO nie potrzebowałaby nawet uprawiania seksu – nie byłoby więc dzieci i przyrostu naturalnego. Bo skoro odczuwasz niesamowite szczęście i błogość z samego faktu, że istniejesz, że żyjesz – to nie musisz zapełniać pustki emocjonalnej seksem. Z tego powodu, że nie masz żadnej pustki, żadnego głodu, bo przecież ciągle odczuwasz radość i błogość. Więc tutaj okrutna macocha natura zastosowała pewien sprytny podstęp.

Otóż chemicznymi „posłańcami” ego i podświadomości (na planie fizycznym) są hormony płciowe i neuroprzekaźniki walki, aktywności, żądz: dopamina i noradrenalina. Wyjaśnijmy czym jest ego i czym jest podświadomość. Podświadomość to inaczej „mózg gadzi” – najbardziej pierwotna i zwierzęca część naszego jestestwa. Ma ona inteligencje 4 letniego dziecka, ale potężną broń przeciwko naszej świadomości – czyli emocje, a co za tym idzie, neuroprzekaźniki i hormony. Ludzkie ego to natomiast nieustannie działający generator „pustki”. Ego ma za zadanie generować ciągłą pustkę, ciągłe niespełnienie, ciągłe potrzeby, coraz to nowe i nowe.

Właśnie to jest sens słów ze słynnej piosenki w metaforyczny sposób opisującej naszą ziemską niewolę: „Bo nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go”. I taki jest cel tych wirusów – ego i podświadomości – jakie system nam zainstalował. Dzięki ego i dzięki podświadomości mamy wypełniać zadania i żądania okrutnej macochy natury, czyli ciągle uprawiać seks i produkować kolejnych niewolników dla systemu. Rozmnażanie to najważniejszy cel macochy natury, bez niewolników nie ma systemu. Mamy także ciągle zdobywać nowe terytoria – to też cel macochy natury stawiany wirusom, bakteriom, roślinom, zwierzętom i ludziom. Mamy też budować, produkować, generować, podbijać, zabijać – a tego osoba autentycznie szczęśliwa nie chce robić.

Więc system instaluje u takiej osoby ego i podświadomość, i za pomocą ich chemicznych środków szantażu (hormony generujące uciążliwy popęd seksualny, ego generujące ciągle nowe potrzeby) zmusza się nas do tego. Cała ta techniczna cywilizacja, przez którą właśnie trwa kolejne wielkie wymieranie gatunków (ekosystemy nie wytrzymują już ludzkiego żarłocznego ego), to rezultat ciągłego niespełnienia i ciągłego stawiania sobie nowych celów.

To bardzo sprytnie zostało pomyślane, i wcale nie powinniśmy się buntować i drzeć szat z tego powodu. Bo raz, że tak piękne artystycznie dzieło jak matrix ziemski, zostało stworzone przez prawdziwego wirtuoza sadyzmu – Hannibala Lectera do potęgi milionowej, w skali kosmicznej. Podziwiajmy jego sadystyczne, piekielne dzieło niczym prawdziwy majstersztyk i poznawajmy jego parametry. A dwa – że z matrixu da się wyjść, da się na powrót osiągnąć ten stan boskiej błogości i radości bezwarunkowej. Nawet ja ten stan przez parę chwil, parę dni odczuwałem, więc wiem że jest to możliwe.

Kolejną ciekawostką są nałogi. Jak wiemy, ogromna większość ludzi ma jakiś nałóg. Czy to alkohol (ten nałóg ma większość Polaków, i większość nie zdaje sobie z tego sprawy), czy to narkotyki, używki, obżeranie się, seks. Te wszystkie czynności są nędznymi substytutami szczęścia i radości bezwarunkowej. Są one kompulsywnie używane po to, by choć na kilka sekund, kilka chwil zapełnić tę przerażającą pustkę generowaną przez ego. Co ciekawe, podświadomość celowo uzależnia nas od tych substancji (alkohol, narkotyki, używki, leki) i potem celowo wywołuje u nas objawy odstawienne.

Po co to robi? Przecież to totalnie nielogiczne! Owszem, z punktu widzenia oświeconej osoby XXI wieku, jest to nielogiczne. Ale podświadomość, mózg gadzi, ma wgrane prastare programy z czasów, gdy musiała za wszelką cenę ograniczać, otumaniać i kontrolować naszą świadomość. Idealnym środkiem do tego, by choć trochę ograniczyć, otumanić i zniewolić świadomość, są więc: narkotyki, alkohol, seks, używki, leki. To jest taki odwieczny wyścig pomiędzy tym, co ciemne, mroczne, podświadome, a tym, co jasne, co świadome. Cały rozwój duchowy polega na tym, by rozjaśnić barbarzyńskie, pamiętające mroki naszych zwierzęcych pradziejów, obszary podświadomości. By to podświadomość służyła nam, a nie nas terroryzowała, jak to ma miejsce u zdecydowanej większości ludzi – niewolników matrixa. Wszak największe więzienie tego świata, to więzienie umysłów – a więc bez ścian i bez drutów.

Autor: Jarek Kefir

Chcesz wspomóc moje niezależne inicjatywy i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj (link).

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł – podaj go dalej i pomóż go wypromować! Pomóż innym zapoznać się z tą tematyką.

 


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

14 myśli w temacie “Jesteśmy w niewoli matrixa, więzienia umysłów, bez ścian i bez drutów!

  1. Hahahahahaha, ale jatka „intelektualna”, co prawda sprzed dwóch lat, ale dopiero teraz to przeczytałam:), yssolda nie bądź taka zapiekła i zacietrzewiona, ten świat to niestety nic innego jak wzajemne wyżeranie się. Ciągłość narodzin i śmierci z pożeraniem życia przez życie i kodem rozmnażania się i przetrwania za każdą cenę. Tak tu jest, czarno na białym:).

    Polubienie

  2. Ty też 🙂
    Ja krytykuję, bo poruszane tematy w moim odczuciu są bardzo ważne, a sposób przedstawienia ich powinien działaś nie na zasadzie demagogi a wykazania w prosty sposób skąd takie a nie inne wnioski.

    Nie potępiam Cię, czytam Twoje felietony, są ciekawe i lekkie, poruszają sprawy spychane na margines, bo budzące pytania, podejrzenia a w konsekwencji dociekania, które to z pewnością pożądane nie są przez autorów „funkcjonujących kłamstw”.
    Rozpiętość tematyczna jest ogromna. A są to tematy, które wchodzą w zakres moich zainteresowań. Zawsze chętnie poznam nowy punkt widzenia, nie jestem też z tych, co to uważają, że tylko oni znają prawdy objawione.
    Dlatego krytykuję, gdy napotykam na coś, co ani potwierdzone, ani logiczne, ani spójne mi się wydaje. Nie zgadzasz się? Dobrze. Przecież nie po to piszę, by mi przyklaskiwano, a by skonfrontować moje z Twoim.

    I także pytam, jak nie mogę pojąć jakimi ścieżkami musiały wędrować Twoje myśli, by efektem tego, był to, co piszesz.

    Zakładam przy tym, że otwierając tę swoistą puszkę pandory, wskazując innym inny punkt widzenia nie liczysz jedynie na oklaski i pochwały i docenisz konstruktywną polemikę poglądów nieco innych w charakterze ale z „jednego worka” i nie obrazisz się słowami krytyki?

    Polubienie

    1. Panie Jarku, odwołując się do natury należałoby zauważyć, że nie tylko ludzie są jej częścią. O myślach natury tyle można powiedzieć ile się uda samemu domyślić – a i wtedy mówiąc o myślach natury należałoby zaznaczyć, że to własna teoria i ew wykazać z jakich obserwacji, doświadczeń się ją wywiodło. Wszystko, co Pan napisał w odniesieniu do natury jak ulał pasuje ludzi. Spoglądając szerzej na naturę od razu widać dysonans między ludźmi a całą resztą. A opierając się na porównaniu człowieka do innego stworzenia, jakiegokolwiek np. lwa, widać wyraźnie, że ta straszliwa, winna wszystkiemu świadomość planety jakoś tylko swoje zamiary przejawia względem człowieka. Nigdy nie słyszałam o lwie, który by nastawiony był na zdobywanie „jak największych terytoriów i zasobów”, o innych zwierzętach tak „nastawionych” też nie. Wyjątkiem i to jedynym na całej ogromnej planecie jest człowiek. A to już wbrew zatwardziałości poglądów własnych powinno dać do myślenia. I może przemyśleć przestawienie roli człowieka z ofiary na oprawcę.
      Ciekawa jednak jestem ugryzienia tego tematu przez Pana i liczę, że prócz powiedzenia, że tak jest, bo jest i nawiązywaniem do myśli natury i jej reprezentantów w postaci ego i podświadomości wykaże genezę, bądź obserwacje, które doprowadziło do takich u Pana przekonań.

      Polubienie

      1. Po pierwsze – bardzo nie podoba mi się Twój krytykujący ton. Proszę teraz powiedzieć coś o sobie, o swoich poglądach, wejść w interakcje z innymi komentatorami, zamiast wiecznie krytykować.

        Po drugie – tak, macocha natura jak najbardziej jest psychopatyczna i okrutna. Możliwe, że jesteś natchniona new agiem czy innym eko-gajanizmem, powtarzającym tezy o harmonii w naturze, o tym że zwierzę zabija tylko dla jedzenia itp.
        Otóż muszę wyprowadzić Cię z błędu. Chyba nie widziałaś tej Twojej „matki natury” na żywo. Czyli nie widziałaś np stada lwów przez pół godziny wstrzymujących się z zabiciem antylopy. Za to stale ją podgryzających, dla zabawy, dla pełnego wirtuozerii okrucieństwa, którego nie powstydziłby się nawet Hannibal Lecter. Chyba nie widziałaś najedzonego wiejskiego psa urwanego z łańcucha, który przeskoczył przez płot i zagryzł kilkanaście hodowlanych królików. Nie dla jedzenia, bo był przeżarty ponad miarę, ale dla czystej radości zabijania. Chyba nie widziałaś kury, która z nudów tak długo dziobała drugą kurę w głowę, aż widać było jej odsłonięty mózg. Chyba nie widziałaś kota, który dla zabawy i dla czystego okrucieństwa długo męczy zapędzoną w kąt mysz.
        A to, że prawie każdy gatunek zmierza do rozmnażania, ekspansji, zajmowania nowych terytoriów – to miałem w podstawówce (ośmioklasowej).

        Mniej new age, mniej eko-gajanizmu, mniej „mądrości Indian”. Więcej biologii, więcej psychologii ewolucyjnej i psychologii w ogóle.

        Polubienie

        1. A dokładnie, co w moim krytykującym tonie się Panu nie podoba? Krytyka czy sposób wypowiadania, zn. ton?
          Rozpisałam się w komentarzach pod paroma z Pana felietonów, odnosząc się do ich treści i komentując tą treść w konfrontacji z moimi w danym temacie przemyśleniami i poglądami. Nie miałam na celu urazić Pana, nie pomyślałabym nawet, że krytyczna postawa względem niektórych Pana poglądów, zamiast być zachętą do podjęcia dyskusji może Pana dotknąć.
          O ile dobrze pamiętam, to ani razu nie posłużyłam się epitetem w odniesieniu do Pana, nawet w formie domniemania. A napisałam dość sporo – bo jak wcześniej tłumaczyłam – tematy poruszane mocno mnie interesują, a choć kierunek podobny to w wielu kwestiach zaskakująco różny, nawet jak się okazuje zupełnie sprzeczny.
          Pan odpisał mi ze 3, 4(?) razy, a już w odniesieniu do moich wypowiedzi powołał się Pan w swojej na sugestię kim mogę być, czy też jakim teoriom hołdować i kończąc radą czym powinnam się kierować, a czym nie.

          Co do prośby o powiedzenie czegoś o sobie i poglądach, to oczywiście powiem, choć o Panu wiem tyle, co każdy odwiedzający bloga i po paru przeczytanych wpisach pojawia się ledwie ogólny rys przedstawianych poglądów,
          Ja mam na imię Izabela, skończyłam 30 lat, więc żadne gimnazja i inne szkoły. Jak Pan kończyłam podstawówkę w 8 klasie.
          Po moich komentarzach może Pan słusznie wywnioskować, że lubię się rozpisywać. Czytać też uwielbiam i to od dzieciaka, na pewno aż po grób. Z dziewczynek, z którymi się wychowywałam tylko tylko ja z bajek zawsze najbardziej lubiłam bohaterów parających się magią. I to zainteresowanie dziedziną tak kontrowersyjną, ośmieszaną było dla mnie taką bramą w świat nie tylko ezoteryczny ale też religii i filozofii.
          Podstawówkę kończyłam przeżywając jednocześnie kryzys wiary. Wiara przegrała. Było to konsekwencją poznania chrześcijaństwa od strony ideologicznej i ewolucji tej wiary napędzanej przez księży. Ale też byłam przekonana, że mogę nauczyć się „czarować”, a wszystkie książki w temacie otwierały mi oczy na kolejne aspekty i kolejne, wszystkie fascynujące i pobudzające ciekawość. A że z „magii” przeskoczyłam od razu do historii dawnych ludów – zwłaszcza Celtów, Słowian i ludów nordyckich, w niewielkim stopniu kultur obu Ameryk, a jeszcze mniejszych azjatyckich. Doszła filozofia, mitologie, odkrycia archeologiczne. I tymi torami to się toczyło i na gruncie tego, co poznawałam i co sama obserwowałam powstawały fundamenty moich poglądów.
          Komentując Twoje felietony odwoływałam się do swoich poglądów, więc jakiś ich zarys masz. Przynajmniej w odniesieniu do natury. Nie utożsamiam się z żadnym konkretnym nurtem, nie zadaję sobie nawet trudu, żeby szczególnie zagłębiać się w koncepcje danych nurtów.
          Jeśli coś nowego poznaję to zawsze podchodzę z dystansem. Działanie społeczeństw w tych czasach dostarcza dość informacji, by wyrobić sobie zdanie o bardzo ograniczonym zaufaniu.
          Nie mówię „nowym myślom” egzystencjalnym, filozoficznym czy społecznym (itp.) kategorycznie nie nawet gdy to nie niemal ciśnie się na usta. Sprawdzam, dowiaduję się, wyrabiam opinię. Wtedy mogę stanąć do dyskusji. Teraz coraz mniej mam sposobności do dyskutowania z innymi na „te” tematy, czy omawiać nowe zainteresowania – nauka głównie dotycząca teorii kosmicznych, praw fizyki i snucia teorii na temat kontrowersyjnych wykopalisk, które podkopują przyjęte teorie o rozwoju człowieka na przestrzeni er. Lubię flirtować z alternatywną historią, tworzoną na bazie legend i napomknięć w różnych pismach – np. zatopione kontynent, na czele z Altantydą, oczywiście. Jako rozrywkę traktuję oglądanie programów o UFO teraz i w starożytności i innych dziwach i rewelacjach.

          Polubienie

        2. Nie mam skłonności do szybkiego zachwycania się, przyjmowania za prawdę, albo kategorycznego odrzucania z etykietką „bzdura”. A pewnie wiele z oglądanych programów na taką etykietkę by zasługiwało. Znam także (pewnie nie wszystkie) teorie spiskowe i afery, TV nie posiadam i jeśli jakieś wiadomości obejrzę to sporadycznie u kogoś. Niechętnie poświęcam uwagę na medialne bańki mydlane. Zalewani jesteśmy za serce chwytającymi ckliwymi i tragicznymi zdarzeniami, wiadomościami o podwyżkach, aresztowaniach… i statystykami, mija 20 minut wzbogacające mnie o historię rodziny K., pana/ pani R., zająknięciu się o spotkaniu jakiś polityków. I koniec. A wszystko podane w sposób, który z rzetelnym dziennikarstwem nie ma nic wspólnego. Sprawdzam raz na miesiąc wydarzenia i to mi wystarcza, zwłaszcza, że te konflikty, spory, oszustwa akty agresji jakoś specjalnie moich myśli nie zajmują, a że najmniejszego wpływu na te i podobne działania nie mam to sobie tym myśli nie zaprzątam.
          Wszystkich poglądów nie byłabym w stanie tak na raz dwa spisać.
          A wyrobione zdanie mam na większość tematów, co nie znaczy że wszystkie pojawiające tematy są mi znane.
          Wyznaję zasadę – prostoty, jeśli coś można wyjaśnić prosto to nie ma powodów, by dorabiać do tego jakieś dodatkowe historie, odniesienia do UFO, wszelkich możliwych sił, bogów i innych bytów.
          Człowiek jest dla mnie po prostu jednym z wielu stworzeń. Wyróżnia się abstrakcyjnym myśleniem, które ma i miało niebagatelny wpływ na jego rozwój, w dobrym aspekcie i złym. Może budować miasta, wpływać na inne zwierzęta, latać i odbywać podróże kosmiczne ale wciąż pozostaje zwierzęciem i jak inne naczelne je, wydala, potrzebuje snu. Nasze boskie aspiracje nic w tej kwestii nie zmienią i nie uczynią nas „pępkiem wszechświata”.
          Poza tym naturalny porządek – jak już pisałam,
          Dotąd nikt był w stanie choćby rzucić cień zwątpienia w taki pogląd. Na potwierdzenie żadnej innej teorii nie znajdzie się tyle dowodów i to możliwych do zaobserwowania przez wszystkich.
          Jest oczywiście masa rzeczy ( o niektórych wiem, o inny nie), których nie jesteśmy w stanie wyjaśnić bez względu na stosowane metody. Ale, że człowiek nie jest wg mnie jakimś niezwykłym cudem, nie pozjadał wszystkich rozumów, a po zachowaniu widać jak na dłoni, że zatrzymałam się w rozwoju na poziomie dziecka, które żre jak mu smakuje, bawi się jedzeniem gdy ma ochotę, po wszystko sięga, jakby nie wiadomo ile był w stanie wpakować. Lubuje się w tworzeniu bajeczek i a jak się na coś uprze to koniec. Mieć chce wszystko, większość po prostu dlatego, że chce. (to odczucia do mocno uogólnionej ale wciąż wg mnie największej grupy ludzi). Porównanie odnosi się do określonych aspektów ale jednak.
          Możemy chcieć myśleć o abstrakcyjnych „tworach”, „ideach”, o sobie jako jedynym na ziemi beneficjencie „kosmicznych wpływów” ( to skrót myślowy) i myśli i na tej bazie budować nowe teorie, albo modyfikować stare. Na dowiedzenie żadnej z takich teorii nie znajdzie się na tyle wiarygodnych dowodów, co na „Naturalnego Porządku” i póki się żadne dowody takie nie pojawią, trzymać się będę prostego wyjaśnienia. Ach, a kontrargumenty opierające się fizyce kwantowej, dowodzenie, że nie ma stałych praw – na jednym u Ciebie filmiku widziałam, czy wręcz dworowanie sobie, że szkiełko i oko…. i tak dalej, są łatwe do obalenia i w każdej chwili jestem gotowa stanąć w obronie teorii odnoszącej się do prawidłowości, cykliczności panujących w naturalnym porządku, któremu podlega każdy organizm na ziemi – choć każdy we właściwy swojemu gatunkowi sposób. Nie trzeba do tego być znawcą psychologi, chemii, biologii na poziomie wyższym ani innych nauk wynalezionych dla potrzeb człowieka.
          Zauważ nawet choćby doniesienia o naturalnych sposobach leczenia raka, sposób niekiedy banalnych. W przyrodzie człowiek znajdzie wszystko, czego potrzebuje, by uchronić się przed chorobami lub z nich wyleczyć. Starożytne cywilizacje miały nad nami tą przewagę, że przedkładali obserwację nad imaginację – cokolwiek by jej efektem nie było.
          A to, że nasz świat wygląda jak wygląda jest tylko naszą winą.
          Bo w przyrodzie taką zachłannością, uporem, brutalnością tylko ludzie się cechują – tworzymy i obalamy państwa, tylko człowiek bez pardonu zajmuje coraz większe tereny nieraz rujnując je zupełnie, a nawet jeśli nie zupełnie to swoimi „zabiegami” niszczy środowiska naturalne innych stworzeń czasem nawet nie zauważając tego. Porównywanie zachowań innych zwierząt z ludzkim jest ogromnie krzywdzące dla zwierząt. Zwierzęta nie zajmują terenu, oznaczają zasięg swojego terytorium, dając tym sygnał w jakich rejonach się porusza, nie przeszkadza to jednak innym gatunkom korzystać z tego skrawka ziemi. Ale jak człowiek wlezie oznaczy, że jego niszczy naturalne środowisko stawiając sobie betonowy wybieg. Rozmnażanie – tak, to naturalny mechanizm zapewniający trwanie. A nie jak wcześniej pisałeś – rodzenie nowych niewolników w służbie natury.

          Zapewniam Ciebie, że widziałam „matkę naturę” w wielu jej przejawach i nie wiem, w jaki sposób podane przez Ciebie przykłady zachować zwierząt miałyby podkopać pogląd o harmonii w naturze, porządku i prawach uniwersalnych? Ani razu nie zająknęłam się o tym, by „matka natura” miała być dobrą, miłosierną, wolną od brutalności, zła itd. Niby dlaczego miałoby tak być. W ludziach też nie ma tylko miłosierdzia i współczucia, dlaczego zatem inne drapieżniki miały wykazywać inne cechy. Życie to nie piknik, nasze doświadczenia życiowe zamknięte są w technologicznej ramie wynalazków ułatwiających nam życie. Ale bywały czasy, że trzeba było być silnym i walczyć, by przetrwać, a wówczas jak u innych zwierząt – najsłabsi „odpadali”. Skoro dzisiaj wykorzystując wszelkie dostępne metody, w czasach, w których przy poniesieniu pewnych poświęceń i wyrzeczeń udałoby się może sprawiedliwie urządzi ten nasz świat, my wciąż wobec siebie gorzej zachowujemy się inne drapieżniki zabawiające się swoimi ofiarami.
          Nie widzę powodu, by człowiekowi w tej kwestii przyznawać jakieś ulgi czy zezwolenia.
          Gdyby nie ta wywyższająca nas zdolność abstrakcyjnego myślenia, nie mielibyśmy szans wiwindować się na szczyt łańcucha pokarmowego. I tylko to i aż to czyni z nas najbardziej rozwinięte zwierzęta.

          Ok. Na koniec już nie do ideologi nawiązując a do siebie, napiszę –
          Wyczerpująco rozpisałam się o tym, co chciałeś bym napisała. Ba, jakby coś się Tobie szczególnie nie podobało czy zgadzało, podejmę rękawice jeśli mi ją rzucisz.
          Nie boję się pytań, bo jestem przekonana, że na większość (tych oczywiście odnoszących się do poglądów) jestem w stanie z biegu odpowiedzieć i objaśnić budzące wątpliwości kwestie. I to zapewniam nie bawiąc się metaforami.
          Nie będę miała za złe wytknięcia mi błędu obojętnie jakiego rodzaju, byleby były uzasadnione.
          Nie boję się dyskusji, ba nawet sporów, bo uważam, że nie są szkodliwe a wręcz przeciwnie – nakręcają do dalszych poszukiwań. Po to między innymi pozostawiałam pod Twoimi felietonami komentarze – miałam nadzieję, że podejmiesz dyskusję. Nie często buszuję po necie i a jeszcze rzadziej po forach, więc ja wpadłam na Twoje i odkryłam tematy jakimi się zajmujesz postanowiłam napisać.

          Wciąż zresztą ciekawią mnie kwestie o których wytłumaczenie Ciebie prosiłam i nadal proszę.
          Piszesz – jak wskazują Twoje felietony – z punktu osoby wiedzącej, mającej nawet jeśli nie o wszystkim to o większości pewność co do zajmowanego przez siebie stanowiska. Nie spotkałam zwrotów pozostawiających miejsce na zawahanie się i niepewność w żadnej kwestii, więc wyjaśnienie wcześniej wspomnianej nie powinno przedstawiać trudności, nie musi być długo i rozwlekle… wolałabym prosto, żeby nie powiedzieć łopatologicznie 🙂

          Polubienie

    2. Poza tym, napisałaś:

      „Oczywiście, moje założenia oparte są na głębokim przekonaniu, że jako mieszkańcy ziemi, podlegamy tym samym prawom i cyklom co inni jej mieszkańcy, że wszystko co mnie otacza działa wg naturalnego porządku, który rozciąga się na wszystko, nie tylko ziemię.”

      A zaraz potem jakby zaprzeczenie: (?)

      „A opierając się na porównaniu człowieka do innego stworzenia, jakiegokolwiek np. lwa, widać wyraźnie, że ta straszliwa, winna wszystkiemu świadomość planety jakoś tylko swoje zamiary przejawia względem człowieka. Nigdy nie słyszałam o lwie, który by nastawiony był na zdobywanie „jak największych terytoriów i zasobów”, o innych zwierzętach tak „nastawionych” też nie. Wyjątkiem i to jedynym na całej ogromnej planecie jest człowiek.”

      😉

      Polubienie

      1. Co ma piernik do wiatraka?
        Pierwszy cytat odnosi się całości i bynajmniej przekonanie, że człowiek jak inne organizmy podlega tym samym prawom i cyklom, że wszystko działa wg naturalnego porządku, nie oznacza tym samym, że zwierzęta na ziemi wszystkie bez wyjątku zachowują się tak samo. Żadne prawo nie jest w stanie ujednolicić na każdym poziomie zachowań zwierząt w określonych warunkach. Ale… pozostając przy lwie i człowieku, jeden i drugi gdy się zrani, będzie dążył do „uleczenia”, każdy na swój sposób właściwy gatunkowi, nie mniej uraz/zranienie/ osłabienie skutkuje dążeniem do wyzdrowienia, przyniesienia ulgi w bólu; odpowiedzią na głód będzie szukanie jedzenia, chłód – schronienia. Zrównywanie sposobów reakcji na dany bodziec na przykładzie lew-człowiek, jest nadinterpretacją.

        Drugi cytat to przykład porównania i odnosi się ściśle do tego, co Ty napisałeś o dążeniach natury i jej winie za to co mamy, więc zastosowałam w nim przez Ciebie przedstawiony schemat, a nie opierając się na własnych przekonaniach.

        Jakie znajdujesz w tym zaprzeczenie?

        Polubienie

  3. I kolejny felieton, w którym mowa o wyższym rozwoju do którego jakoby miało zaprowadzić „ucywilizowanie zwierzęcej podświadomości”. Podświadomości będącej perfidnym darem „macochy natury”, dzięki któremu zmuszeni jesteśmy wypełniać jej „zadania i żądania”. Przy czym uznajesz także, że ego i podświadomość są narzędziami dzięki, któremu system zmusza nas do działań na jego korzyść. „Macocha natura” zatem jest synonimem „systemu”, który w innych Twoich felietonach wydaje się być raczej dziełem ludzi, którym zachciało się zostać panami świata, a wszystkich innych ludzi uczynić niewolnymi narzędziami do generowania „dobrobytu” dla garstki wybranych. Można się w tym pogubić, a nawet zacząć podejrzewać, że pod górnolotnym hasłem „uświadamiania”, kryje się zwyczajnie robienie wody z mózgu. Już pod inną Twoją publikacją z dodanym do niej nagraniem wywiadu z panem Romanem pisałam o tym.
    Czytam Twoje felietony, bo ciekawe poruszasz tematy i doznaję rozczarowania jednostronnością spojrzenia i oddaniu się jednej jedynej prawdzie – która, tak jak ją przedstawiasz, robi wrażenie mętnej. Gdzieś to przeświadczenie o „matrixie” (bardzo luźno zastosowane określenie) niekiedy nawet w felietonach obnażających zakłamanie rządów – afer, oszustw, celowego działania na naszą niekorzyść sączy się między zdaniami.
    Brakuje mi tu ładu. Jasnego powiedzenia, co wg Ciebie jest czym. System – narzędzie „macochy natury” (ogromnie krzywdzący epitet), czy grupki ludzi uważających, że mogą wszystko? I jeśli matrix, to czym on według Ciebie jest?
    Z Twoich słów rozumiem, że matrix to termin uniwersalny, który zastosowano do określenia każdej „bańki”, w którą każą mam wierzyć. A więc swoista projekcja systemu, by utrzymać nas w nieświadomości tego, co naprawdę się dzieje, czy tak?
    I o ile mam świadomość bycia okłamywaną, to nie bardzo potrafię dojść, czemu to okłamywanie ma służyć. By móc podjąć starania dotarcia do sedna trzeba by najpierw wiedzieć kto lub co pociąga za sznurki. Inaczej przeanalizuje się System będący zręczną machiną grupki „oszołomów”, inaczej, gdy będzie to narzędzie „macochy natury”, inaczej w odniesieniu do jeszcze odleglejszych mechanizmów wszechświata, lub, mam nadzieję, że absolutnie nie to, zasugerowania gracza z innej planety (może Nibiru, który odwiedził ziemię, małpę zmodyfikowali genetycznie, stwarzając naszego Adama i odleciał, a teraz może ma wrócić w sobie tylko znanym celu).
    Mi w tym wszystkim brakuje konkretnego celu. Przekonanie, że jesteśmy niszczeni dla samego niszczenia jest pozbawione sensu.
    I razi mnie, ukazanie nas, ludzi w kontekście systemu (matrixa czy czego tam jeszcze) jako stada nieporadnych, udręczonych istotek, którym się marzy tylko szczęście (czym jest szczęście?), a drogę do jego osiągnięcia nafaszerowano przeszkodami, pułapkami, przekłamaniami. Jakby osiągnięcie przez nas – biedaczków – szczęścia miało nieomal zatrząść fundamentami wszystkiego, ziemi, wszechświata, tym co może poza nim, i uczynić nas nie wiadomo czym, jakąś nadistotą, nadświadomością, czymś niewyobrażalnie doskonałym.

    Naprawdę nurtują mnie takie pytania i jeśli byłbyś uprzejmy i znalazł czas, to proszę o przedstawienie mi, jak Ty to widzisz. W prostych związkach PRZYCZYNA (a więc powód pojawienia się (przyjmijmy) matrixa i rozwijania jego systemów manipulowania nami – skąd to się wzięło i dlaczego?), PRZEBIEG, a więc to czego doświadczamy – dlaczego taki? dlaczego tak rozwlekłe w czasie, dlaczego to ludzie są głównymi ofiarami, no i SKUTEK, a więc cel do którego takie działania mają doprowadzić gdy przebiegać będą wg założenia i ewentualnie, co miałoby się wydarzyć w razie cały ten „system” padł? Może już gdzieś pisałeś to proszę o przekierowanie.

    Dalej, na jakiej podstawie uznałeś ego i podświadomość za struktury nie nasze, a wszczepione nam przez system (kto, co stoi za systemem???? System, który ma tak ogromne możliwości, że wszczepia człowiekowi struktury wirusowe, które człowiek nie tylko akceptuje, ale uważa za własne. Systemem, który z natury swojej nie może być tworem samego człowieka, bo ten wolny od wpływów systemu dąży jedynie do szczęścia (to szczęście kojarzy mi się ze stanem nirvany). Logicznie myśląc sytuacja taka nie jest możliwa, bo szczęśliwy człowiek, który mógł istnieć przed pojawieniem się systemu nie potrzebowałby bawić się w wymyślanie sposobów na zapanowanie nas szczęśliwymi współplemieńcami. Nie tylko nie potrzebowałby, ale byłby niezdolny do tego, już przez fakt, że żyjąc w pełni i w ukochanym szczęściu, nie mając jeszcze w sobie nie istniejących struktur, które wzbogaciłby go o wymagania, które w naturze swojej mają uniemożliwić bycie szczęśliwym. Nie mógłby zatem powstać w jego umyśle niecny plan, z prostej przyczyny – nie byłoby w nim mechanizmów odpowiedzialnych za powstawanie niecnych myśli.

    –Jeśli ego i podświadomość uznajesz za „obce struktury”, nie mogą (obok świadomości) być zarazem uznane za „elementarne części”
    –świadomość w żadnym razie nie jest rozumem, ani z nazwy ani z „natury”
    –rozpatrując potrzeby naszej świadomości, jakby była ona niezależną istotą chcącą jedynie szczęścia, doba i spokoju, jednocześnie zakładając, że osiągnięcie takiego stanu jest w sprzeczności z odwiecznym prawem natury, naruszając panujący w niej porządek, czynisz niejako z tak rozumianej świadomości coś o nacechowaniu negatywnym. ( dla wyjaśnienia na przykładzie ludzi, człowiek zabija innego spokojnie sobie żyjącego człowieka, czy dobre, ba, najlepsze nawet intencje uczynią jego występek dobrym? czy jednostkowe dążenie do „dobra”, naruszające spokój i ład innych, może w ogóle być uznane za właściwe działanie na drodze do bycia dobrym i szczęśliwym? to takie dążenie po trupach do celu. Albo więc mylisz się, co do celu dążeń, albo wpływu, jakie ich osiągnięcie może mieć na świat. Jest też oczywiście możliwość taka, że zakładasz, że świadomość musi i powinna dążyć do celu i tym samym zakłócić naturalny rytm, który może się jawić złym, okrutnym, gwałtownym.
    Dla mnie – bez urazy – pomijając już absurd określenia dążeń świadomości, większym absurdem jest założenie, że osoba (świadomość ubrana w ciało) będąc szczęśliwą nie miała by powodu ani potrzeby podboju, bogacenia się, pracowania i odnoszę wrażenie, że w ogóle myślenia i robienia czegokolwiek. Wspomnienie o seksie jest niepotrzebne, bo idąc torem takiego myślenia osoby, które ostatnie osiągnęły szczęście byłyby ostatnimi osobami – przedstawicielami naszego gatunku, umierającymi za to szczęśliwie w totalnym „nic nie robieniu” i „niczego niepotrzebowaniu”.
    A istnienie gatunku ludzkiego jest tak niesamowicie istotne dla funkcjonowania wszystkiego innego to „macocha natura” (zły charakter w tej bajce) za wszelką cenę stara się nie dopuścić do osiągnięcia przez człowieka szczęścia. Bo jak to, ziemia bez człowieka, jak dawno dawno temu? nie, być nie może

    Wybacz, ale to brednie.
    Całe Twoje dowodzenie, gdy się ze zrozumieniem przeczyta, nie tylko nie dowodzi niczego, ale miesza, mata, zapętla się, by na końcu pozostawić czytelnika w totalnej dezorientacji.
    I, co bardzo znamienne, cały felieton napisany jest tak, jakbyś wychodził z założenia, że człowiek, jako istota wysoce rozwinięta w porównaniu do innych zwierząt, automatycznie przez to staje się najważniejsza. Stawiasz człowieka i jego potrzeby niejako w centrum wszystkiego, nie tylko ziemi ale całego wszechświata, jakby człowiek nie wiem jakim był cudem i jak wielkimi dysponował „mocami” i możliwościami, które to wynoszą go nawet ponad wszystko i wszystkich, znane i nieznane, ba, ponad naturalny porządek rządzący wszystkim we wszechświecie.
    To dopiero jest przykład „rozbuchanego ego”.

    A co do nałogów – gdyby człowiek znał umiar, określenie „nałóg” nie istniałoby.

    Do tematów poruszających zagadnienia egzystencji, powinno podchodzić się z pokorą.
    Bo nie jesteśmy żadnym niezwykłym cudem, tylko jednym z nieskończenie wiele cudów.
    Nie tylko w nas dżemie moc, energia, „iskra boża” jak wolisz, ale też we wszystkim, co nas otacza.
    Sami jesteśmy sobie winni, że stworzyliśmy sobie taką rzeczywistość, że krocząc drogą rozwoju, u większości niestety ukierunkowaną na rozwój mocno materialny, chcą więcej i więcej „pościeliliśmy” sobie tak, że teraz trudno nam się wyspać. A im dalej tym trudniej i gorzej, więc kombinujemy jakby naprawić, wyjaśnić i kogo obarczyć winą.
    Oczywiście, moje założenia oparte są na głębokim przekonaniu, że jako mieszkańcy ziemi, podlegamy tym samym prawom i cyklom co inni jej mieszkańcy, że wszystko co mnie otacza działa wg naturalnego porządku, który rozciąga się na wszystko, nie tylko ziemię. Potwierdzić to można prawidłowościami mającymi „zastosowanie” od najmniejszych organizmów począwszy, na największych kończąc.Stąd złego reguły, proporcje, stąd też podobieństwo między różnymi gatunkami – nieprzerwany cykl od narodzin do śmierci mający odniesienie tak do roślin jak i zwierzą, a rozciągając…. można jeszcze szerzej spojrzeć – powstawanie i przemijanie cywilizacji, gatunków. I jak się nad tym zastanowisz, to dostrzeżesz, że nie ma luk i zastojów, że podlegamy nieustannym zmianom, które nie muszą być przez nas znane nawet.
    Wierzę w dwoistość, w to że przez tą akurat krótką chwilę jestem sobą – ciałem i duchem (energią, cząstką boga) możliwe jest tylko i wyłącznie dzięki połączeniu tego konkretnego ciała z energią i przestanę być sobą – tą sobą z chwilą gdy ciało moje w chwili śmierci zostanie opuszczone przez mojego ducha. Sam duch bez ciała nie będzie mną, tak samo jak ciało bez ducha.
    Rozumiem dążenia do tego, by móc duchem opuścić ciało -funkcjonujące i powrócić do niego.
    Rozumiem pragnienie bycia szczęśliwym – choć uważam, że każdy na swój indywidualny sposób rozumie szczęście.
    Krok po kroku poznaję poszczególne etapy budowy rzeczywistości, w której teraz żyjemy. Staram się odnaleźć w sobie harmonię zbliżoną przynajmniej do tej wszystkim rządzącej.
    Mam silnie rozbudowaną empatię i każdy przejaw okrucieństwa, krzywd, rozpaczy budzi we mnie ogromny odzew. Wiem też jednak, że mechanizm ten nie jest sobie ot tak po prostu, ale że ma jakiś cel. Wiem też, że każde wymyślane przez nas prawo, nakaz, zakaz nie mające odpowiednika, ew. wzoru w otaczającym mnie świecie, nie będzie słuszne i właściwe a na dłuższą metę może stać się krzywdzące.
    Patrzę na świat przyrody i znajduję go pięknym i niczego tak bardzo nie pragnę, jak porządku i ładu w świecie ludzi. Który momentami wydaje mi się niemożliwy do osiągnięcia bez podejmowania drastycznych kroków i decydowania – skazać, nie skazać – do czego żaden człowiek nie ma, nie powinien mieć prawa.
    Wiem też, że żadne odgórne regulacje choćby nie wiem jak mądrych i oświeconych ludzi nie są w stanie wygrać z chorobą niszczącą naszą cywilizacje, bo nawet największe, najszerzej zakrojone zmiany zacząć się muszą od zmian w nas samych. A niestety zwracanie się w stronę duchowych aspektów i uwalnianie od materialnego uzależnienia dokonuje się bardzo powoli,

    Polecam Tobie książkę Anthonego de Mello pt. „Przebudzenie”, w której bardzo przekonywająco dowodzi, że osiągnięcie stanu harmonii – dla mnie, dla Ciebie – boskiej błogości, w pełni możliwe jest dopiero w momencie uwolnienia od krępujących nas funkcjonujących w społeczeństwach regulacjach m.in. uczuć. Znika nienawiść, kochanie, szczęście itd. pozostawiając nas w czymś, co chyba najdosadniej opisać można określeniami – stanem błogości,uświadomienia, porozumienia, pogodzenia, jasności, jedności.
    Inaczej- jeśli chce się odnaleźć siebie, sięgnąć w głąb duszy trzeba uwolnić się od krępujących nach więzi w „świecie fizycznym”

    Polubienie

  4. … mam w swoich zasobach różne ezoteryczne książki, i ostatnio jakoś tak od niechcenia wziąłem do rąk pewną i taki fragment przytoczę : „Przyszły rozwój Ziemie doprowadzi – z jednej strony – obecne życie wyobraźni i myśli do coraz wyższego, subtelniejszego, doskonalszego przejawu, z drugiej strony będzie się juz powoli wytwarzać samowiedna świadomośc obrazowa. Ta ostatnia osiągnie pełnię życia w człowieku dopierojednak na najbliższej planecie, w którą Ziemia się przekształci, a którą w wiedzy tajemnej nazywają „Jowiszem”. Wtedy człowiek wejdzie w kontakt z istotami, utajonymi zupełnie dla jego współczesnych zmysłów. Rozumie się, że wtedy zmieni się nie tylko jego życie spostrzeżeniowe, ale również zupełnie zmienią się czyny, uczucia, cały stosunek do otoczenia. O ile dziś człowiekmoże oddziaływać świadomie tylko na istoty zmysłowe, będzie mógł wówczas świadomie oddziaływać na zupełnie inne siły i moce – i sam otrzymywać będzie od zgoła innych niż dzisiaj „państw” dające się poznać dokładnie wpływy.” – „Kronika Akashy” – Rudolf Steiner … kto wie, czy ten „kontakt” się nie zbliża do Ziemi 😉

    Polubienie

  5. http://davidicke.pl/forum/jupiter-ascending-lucyferianska-basn-sf-t14827.html … od kilku dni mam obsesje na punkcie tego filmu, i tu są podane jeszcze ciekawsze informacje 😉 … a idąc dalej tropem „króliczej norki”, doszedłem do pewnego trailera, który zwiastuje dość osobliwy projekt pt: „Year of Light” … poniżej link do niego

    https://www.youtube.com/watch?v=-R8jJ0wPM2Q … coś się szykuje 😉

    Polubienie

  6. Ponieważ owo więzienie o którym Jarku piszesz jest w nas,tylko my sami możemy i jesteśmy wstanie uwolnić się z niego.Nikt z zewnątrz za nas tego nie zrobi.Napewno jest to długa droga,ale warto,wiem coś o tym.Człowiek wolny inaczej patrzy na świat,na goniących za czymś i niczym ludzi.Można im tylko współczuć i swoim spokojem dawać przykład.Każdy więzień matrixa może i musi uwolnić się sam.Mam przeczucie ,że wielu uwolni się w niedługim czasie.Pozdrawiam i dziękuję za artykuł na czasie.Anna

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.