Życie jest sztuką pożegnań i umierania.. (2)

Życie jest sztuką pożegnań i umierania.. (2)

duchowośćAby zrozumieć to, co chcę Wam przekazać poniżej w tym felietonie, polecam przeczytać cytat Dymitra Wereszczagina, rosyjskiego okultysty i speca od wojny psychotronicznej:

Cytat: „Ciało człowieka to niewyobrażalnie skomplikowana konstrukcja, której części są wzajemnie powiązane. Nie wolno postrzegać człowieka jako plik niezwiązanych ze sobą komponentów, ponieważ wtedy problemy będą się nawarstwiać. Organ niby wyleczony, ale choroba przerzuciła się na kolejny. Wymyślono antybiotyki pomocne w zwalczaniu bakterii – na to organizm odpowiedział zmniejszeniem odporności. Po co organizm ma sam walczyć z chorobą, skoro z zewnątrz przychodzą substancje tłumiące chorobę? W toku ewolucji odporność po prostu zanika, czując się niepotrzebna – wskutek zwycięskiej parady antybiotyków i innych lekarstw [szczepień].”

Z drugiej strony, te mechanizmy generowane przez naturę / ewolucję są po prostu okrutne. W przypadku infekcji , w tym ciężkiej, masz do wyboru bowiem dwa wyjścia, jakie daje Ci natura:
1. przejść chorobę, nawet tą bardzo ciężką, i wyzdrowieć, zyskując potężną odporność i siłę;
2. zdechnąć jak pies w boleściach, bo macocha natura nie zna czegoś takiego jak antybiotyk.

I teraz: masz jakąś kurewsko ciężką infekcję typu posocznica piorunująca (sepsa) i wybieraj.. Gdy nie zastosujesz antybiotyku, to grasz w rosyjską ruletkę z dość sporym prawdopodobieństwem zgonu w męczarniach. A gdy wybierzesz trzecie wyjście którego powyżej nie napisałem bo natura w swojej ułomności go nie przewidziała (czyli antybiotyk), to będą konsekwencje.

Przede wszystkim, wybierając antybiotyk przerywasz bakteriom proces LECZENIA ORGANIZMU (tak, tak, poczytaj o Germańskiej Nowej Medycynie – GNM). I w związku z tym, po wybiciu bakterii przez antybiotyk, choroba przechodzi na inne organy i układy ciała. Poza tym, jeśli układ odpornościowy nie dostaje odpowiedniej stymulacji w postaci choćby takiej gwałtownej sepsy, grypy, zapalenia płuc, świnki, różyczki, odry, itp itd (można wymieniać te zarazy w nieskończoność) – to zaczyna ZANIKAĆ. Lub, co gorsza, „z nudów” zaczyna atakować własny organizm i pojawia się choroba autoimmunologiczna.

Jaki mamy kłopot z tym związany? Otóż takie „leczenie” organizmu przez bakterie (którym zarządza podświadomość) może się skończyć, i w wielu, wielu przypadkach kończy się zgonem. Opisuje to sama germańska nowa medycyna. Nie chodzi tylko o proces leczenia wykonywany przez bakterie. Bowiem wiele chorób i objawów jest próbą leczenia organizmu przez podświadomość. Jeśli podświadoma trauma (konflikt, np konflikt terytorialny) jest zbyt silna, to proces „leczenia” zapoczątkowany przez podświadomość, może zakończyć się zawałem, udarem, innymi powikłaniami, zgonem.

To samo dotyczy bakterii. Przecież dawniej ludzie padali jak muchy od byle infekcji, bo nie było antybiotyków. Przeżywali tylko najsilniejsi (genetycznie i psychicznie), cała reszta umierała podczas takich procesów „leczenia„. Wieku 18 lat nie dożywało większość dzieci. Tak, te złe antybiotyki niejednemu z nas uratowały dupsko. Z drugiej strony, taka „farmakologiczna lobotomia” podświadomego procesu leczenia (czyli infekcji bakteryjnej) niesie ze sobą bardzo poważne skutki uboczne, o których pisałem powyżej. Do tego dochodzi jeszcze dewastacja mikroflory bakteryjnej w jelitach. A jeśli do niej dojdzie, to rozpoczyna się zjazd po równi pochyłej.

Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, by pokazać Wam, jak niedoskonała, toporna i w sumie okrutna jest natura. Z jednej strony, od zarania dziejów program natury zakłada, że tylko nieliczni dożyją wieku dojrzałego. Z drugiej strony, natura nie przewidziała i nie akceptuje współczesnych metod radzenia sobie z tym eugenicznym programem, takich jak choćby ten antybiotyk. Nawet jeśli 90% osobników danego gatunku umrze, bo nie jest przystosowana do twardych warunków życia, to dla natury będzie to korzystne. Bo przeżyje 10% najsilniejszych i przekaże swoje geny dalej.

Pytanie brzmi, czy taki okrutny program stworzony przed milionami lat przez naturę, jest korzystny dla nas, niby oświeconych ludzi XXI wieku? Od razu odpowiadam: jest on dla nas skrajnie niekorzystny. Jak większość programów stworzonych przez okrutną macochę naturę – które w rzeczywistości XXI wieku są już tylko kulą u nogi, czy wręcz kajdanami. Przykład? Prastare, archaiczne programy podświadomości. W realiach dżungli czy wspólnoty jaskiniowej, miały one sens, miały nas bronić, zapewniać przeżycie, a naturze miały zapewniać rozród wyłącznie najsilniejszych osobników i marginalizowanie słabych.

A teraz? Teraz większość z nich nie tylko nas nie broni, ale wręcz wywołuje poważne, cywilizacyjne problemy. Takie jak plaga fobii np przed pająkami. Dawniej w realiach klimatu ciepłego taka fobia miała sens, dziś już nie ma. Kolejne pytanie dotyczy tego, po co natura tworzy ogromną rzeszę osobników nieprzystosowanych do jej realiów. Przecież tak nie powinno być. Skoro są jakieś ustalone realia i standardy pobytu na Ziemi, tej Ziemi, to po co tworzy ona osobniki różnych gatunków, które są skreślone już na starcie?

Te zagadnienia są zagadnieniami fundamentalnymi. Ezoterycy i okultyści mawiają: „natura jest bogiem. Spójrz głębiej w naturę, a zrozumiesz wszystko„. I wcale nie chodzi tutaj o łzawe sentencje z portali, głoszące rzekome piękno i wspaniałość równowagi w naturze, okraszone na dodatek pięknymi obrazkami malutkich, słodkich zwierzątek. Tu chodzi wręcz o tego przeciwieństwo. Natura, utożsamiana z bogiem tej planety (demiurg / jahwe), jest bogiem bezwzględnym i okrutnym, wrogim szczęściu, wolności i spełnieniu jednostek zamieszkujących ten łez padół. W tym oczywiście ludzi.

Bo Ty nie masz, wręcz nie możesz realizować swoich celów, masz realizować cele natury (trzy podstawowe cele natury u każdego gatunku to: rozmnażanie, zdobywanie zasobów, ekspansja terytorialna). Nie chcesz się rozmnażać, kwestionujesz istniejący model społeczny, buntujesz się? A proszę bardzo, ale licz się z tym, że natura (demiurg) wygeneruje w Twoim organizmie chorobę, która skróci Ci życie np o 10, 20 lat, lub więcej.

Hashimoto, choroba Gravesa-Basedowa, toczeń, stwardnienie rozsiane, IBS, RZS i inne – to są choroby, które ja nazywam „chorobami buntowników„. Są obecnie plagą, szczególnie w młodym pokoleniu, które już trochę przejrzało na oczy, i np nie chce zagrzebywać się w pieluchy w wieku 20 lat, jak to drzewiej bywało. I tym samym, nie chce realizować celów i programów wymaganych przez naturę. Więc natura uważa ich za „osobniki nieprzystosowane” i „nagradza” ich takimi chorobami.

Na dodatek mechanizmy, które sprawdzają się w świecie zwierząt, w świecie ludzkim przestały się sprawdzać niemal zupełnie. U zwierząt umożliwiają one przetrwanie i rozród osobnikom najsilniejszym. Zaś u ludzi te same mechanizmy natury, pozwalają przetrwać i prosperować największym skurwysynom. Które to skurwysyny, prowadzą naszą planetę ku niemal apokaliptycznemu, globalnemu kryzysowi, w którym możliwa jest całkowita zagłada biosfery i życia.

Natura jest bogiem, który premiuje i nagradza zło. Popatrz na tych, którzy wzorowo, z pełnią poświęcenia realizują cele natury. Na tych kapitalistów, psychopatów, ludzi złych, i innych takich. Oni na biedę nie cierpią, i tryskają energią, witalnością, chęcią życia. Podczas gdy Ciebie nie postawi na nogi żadna kawa, żadne zioło, hormon, lekarstwo itp itd.

Taki zły drań, kapitalista, psychopata, łajdak, zabijaka – może jeść śmieci z kubła i odpady z reaktora atomowego, i przy okazji z 100 innych trucizn dziennie (alkohol, amfetamina, glutaminian, aspartam). A i tak będzie miał energii, witalności, kreatywności i siły aż do zerzygania. Ty natomiast dbasz o zdrowie, nie jesz śmieci, zażywasz zioła, suplementy.. A i tak to nic nie daje.

Bo pomimo trzeciej już kawy, o 14:00 padasz na pysk a o 22:00 chce Ci się wyć ze zmęczenia i braku energii. Znasz ten mechanizm? To jest temat na zupełnie inne dociekania. Bowiem tu dochodzą kwestie takie jak zaprogramowanie podświadomości, takie jak ekstrawertyzm i introwertyzm. I w końcu takie, jak wzajemne podkradanie sobie energii życiowej, np w miejscu pracy.

Pisałem o tym nieco szerzej w artykule poniżej:
Ezoteryka i drapieżniki wśród ludzi. Dzieją się rzeczy, o których ludzie nie mają pojęcia..

Natura, czy też bóg tej planety (jak zwał tak zwał) to mechanizm okrutny, który wręcz zdaje żywić się nieszczęściem i cierpieniem powołanych do życia istot. Zrozumienie tych mechanizmów jest kluczowe, dlatego tak często o tym wspominam. Bowiem wszystkie ludzkie systemy (wszystkie co do joty!) opierają się na rdzeniu natury i na jej okrutnych, barbarzyńskich programach. Kapitalizm, polityka, patriarchat, ekonomia, relacje międzyludzkie – wszystkie te systemy mają w sobie ową barbarzyńską naleciałość natury. Wszystkie generują nieskończone cierpienie ludzi na Ziemi.

Niestety, prawda jest taka, że tkwimy w samym środku jakiejś porąbanej, kosmicznej dystopii. Tkwimy na planecie więziennej, planecie piekła. Czy też planecie czyśćca, jak wolą mówić niektórzy ludzie znający tę tematykę. Wszystkie wartości na tym łez padole są odwrócone w sposób lustrzany – o 180 stopni. Wszystko co tu istnieje, na czele z programami matki natury, na czele ze złą i bardzo drapieżną ludzką naturą, zostało celowo spartaczone.

Patrząc na tą globalną dystopię, trudno nie doszukiwać się wręcz geniuszu, geniuszu zła, w tak dokumentnym spartaczeniu tego wszystkiego. A co, jeśli to nie jest spartaczenie, a celowa, świadoma kreacja? Wszak takie trudne piekielne planety – planety drugiej szansy, czy też „kuźnie dusz” dla słabo rozwiniętych dusz niemowlęcych i dziecięcych, też mają swoje miejsce we wszechświecie. Świadomość tego o czym piszę, nie jest łatwa do zaakceptowania.

Wracając do tytułu felietonu: Tak, życie jest sztuką pożegnań i umierania. Czyli tego, co nie chcemy, czego się wystrzegamy. Ludzie świadomi, tacy jak wielu Czytelników stron takich jak moja, rodzą się albo po to, by coś zmienić w świecie, choćby na bardzo niewielką, minimalną skalę. Lub rodzą się po to, by zrozumieć, zaakceptować, pogodzić się ze światem i umrzeć. I więcej nie wcielać się na Ziemi. Choć co do tej drugiej opcji, zdania znawców tej tematyki są podzielone. Co, jeśli my jesteśmy do tej planety przypisani na stałe? I musimy się tu rozwijać i ewoluować razem z tymi lemingami, kapitalistami, islamistami?

Przeczytaj też inne wpisy z mojej strony o tej tematyce:
Życie jest sztuką umierania i pożegnań..
Ziemia jest planetą piekła a dusze na niej są więźniami. Jak się uwolnić?
Ziemia jest planetą piekła, a my jesteśmy więźniami. Czy jest nadzieja na zmianę?
Czy Bóg nas nienawidzi? Bierze on stronę zła
Czy chrześcijański „bóg” nas nienawidzi? Cytaty biblijne
„Ja jestem życiem i służę życiu”. Globalny kryzys to choroba, która ma uleczyć planetę

Autor: Jarek Kefir

Czy uważasz moje artykuły za wartościowe? Za odkrywające coś więcej niż te w nastawionych zarobek i dezinformację mediach? Uważasz że wnoszą do Twojego życia coś pozytywnego? Możesz wesprzeć ideę mojej strony, jest to dobrowolne i nieobowiązkowe. Nie ma u mnie abonamentów, przymusowych prenumerat, cen za artykuły.
–Poniżej opisałem, jak to zrobić, link:
https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

 

37 myśli w temacie “Życie jest sztuką pożegnań i umierania.. (2)

  1. No to ma szanse wygrać Trump o ile go wcześniej pejsate nie
    ubiją.Clinton ma być jeszcze przed wyborami oskarzona więc
    odpada ,pozostają obecny wiceprezydent Biden no i Trump.
    Z moich wyliczeń wynika ,że w stanach nie dojdzie do wyborów,bo tak tam za przeproszeniem piżnie,że nie będzie co zbierać.

    Polubienie

  2. ,, Gdyby wszyscy dbali o swe emocje, poznanie siebie i miłość, mielibyśmy raj pełen szczęśliwych, harmonijnych ludzi. Niestety, większość zapomina o sobie, próbując „pomóc” innym. ”

    Święte słowa. Przekonałam się na własnej skórze, że pomagając całe życie tylko innym, prędzej czy później jesteśmy zmęczeni i oczekujemy jeśli nie rewanżu, to chociaż zrozumienia dla naszego trudu. Stajemy się pretensjonalni.
    A gdybyśmy zamiast tego zadbali o siebie, stworzyli wewnętrzne zadowolenie, szczęście i je rozdawali, nigdy nie mielibyśmy pretensji do świata o cokolwiek.
    Tak teraz żyję i uwierzcie, wszyscy wokół mnie są zadowoleni. Oni nie lgną do naszego zatyrania, ale do wzięcia od nas poczucia szczęścia!
    To produkt finalny!
    Dlatego zapracowani na rzecz innych ludzie nie rozumieją, że czesto nikt ich nie docenia. Nawet największą troską i zabieganiem nie można dać drugiemu człowiekowi szczęścia, jeśli nie ma go się samemu w sobie. Bo niby skąd ma się to szczęście brać? Ciekawe, nieprawdaż?

    Polubienie

    1. Krysiu po wielu latach nadskakiwania i pomagania innym doszłam do takiego samego wniosku,zmieniłam wiele,pokochałam siebie i to mi dało najwięcej szczęścia i siły
      do brania życia za rogi nie mówiąc o szacunku i docenianiu mnie przez innych.Można dawąć dużo innym ale najpierw
      pamiętać,że to my też jesteśmy ważni.

      Polubienie

    2. Szczęście nie jest wydarzeniem w życiu ale zdolnością człowieka. Pochodzi z naszego wnętrza. Lecz czy każdy ma w sobie iskrę szczęścia?

      Polubienie

      1. Każdy ma ale nie każdy chce i stara się ją wskrzesić,tak ja to obserwuję ,łatwiej przychodzi narzekanie i nihilizm.Pzdr

        Polubienie

      2. ,,, Szczęście nie jest wydarzeniem w życiu ale zdolnością człowieka. Pochodzi z naszego wnętrza. Lecz czy każdy ma w sobie iskrę szczęścia?”

        Nie wiem , Anno, co rozumiesz pod pojęciem ,,zdolność”? Czy coś co trzeba nabyć, czy coś co się ma?
        Człowiek nie musi nabywać zdolności szczęścia. On się z nią rodzi.
        Spójrz na dziecko. Czy ono, gdy rano otwiera oczy, widziałaś w nich smutek, zamyślenie, rozczarowanie, nieobecność?

        Czy dziecko rozmyśla o tym co było wczoraj, czy martwi się przyszłymi wydarzeniami? Czy przypomina sobie innego dzieciaka, który wczoraj przywalił mu wiaderkiem w głowę, po to, aby dziś myśleć o nim źle, albo zachować się jak głupi dorośli i nie odzywać się do drugiego człowieka? Czy dziecko rozmyśla o tym, jak doprowadzić do sytuacji, w której będzie mogło zemścić się, albo przynajmniej okazać pogardę lub obojętność?
        Nie, ponieważ musiałoby w tej sytuacji odgrywać kogoś, kim nie jest. Dziecko nie gra żadnej z ról. Jest sobą. Czyli kim?

        Popatrz. Dziecko nie zna żadnych nazw określających stan ducha np. miłość, strach, współczucie, nienawiść, przyjaźń, wrogość, piękno, brzydota, radość, smutek itd., a jednak to co sobą przejawia to RADOŚĆ ŻYCIA. Z byle kim, z byle czego – mówią ,,mądrzy” dorośli.

        Czy czasem ci dorośli nie stworzyli fikcyjnej definicji mądrości, z którą obnoszą się i wcale dobrze nie czują się z nią? Codziennie wchodzą na scenę, odgrywają role bycia kimś, kim wcale nie są. Dziwią się, że wieczorem są zmęczeni. Nie wiedzą, że całą swoją energię wysłali w stronę publiczności. Zasypiając łudzą sie, że odzyskają siły. Owszem, na jutrzejszy następny spektakl! Wieczni aktorzy swojego objazdowego teatru … . Dopiero u schyłku życia, kiedy schody prowadzące na scenę są zbyt strome – rezygnują z przedstawień – zaczynają być sobą. Szkoda tylko, że tak krótko. A przecież ktoś im dał na to całe życie!

        ——————————————————

        Gdyby nie ta wredna sąsiadka, gdyby nie ta przyjaciółka, która okazała się fałszywa, gdyby nie ta wiecznie skrzywiona gęba męża, gdyby nie ten kolega z pracy, który zawsze mi docina, gdyby nie ta służbistka szefowa, gdyby nie to chamstwo ze strony rozwydrzonej młodzieży, które wczoraj spotkało mnie w tramwaju i wreszcie gdyby nie ta pieprzona, pochmurna, deszczowa pogoda, to – BYŁABYM SZCZĘŚLIWA!
        Więc wezmę się za zmienianie cech sąsiadki, przyjaciółki, męża, kolegi, szefowej, młodzieży i … zmienię POGODĘ(?????????)
        Hm … , czy dam radę wszystkich i wszystko zmienić?

        A po jasną cholerę mam się tak wysilać, trudzić? A POGODA? Przecież to ponad moje siły!No właśnie! POGODA uzmysławia mi, że nie jestem w stanie …

        Przecież rozsądnym jest czynić to, na co ma się wpływ! Mało tego. Co mi da, że dziś zmienię jakiegoś człowieka, a on jutro i tak pójdzie swoją ścieżką? Bo nie jestem nim! A co z resztą ludzi? Przecież za groma nie zmienię ich sposobu myślenia i to w dodatku na stałe!

        Czy nie łatwiej i prościej jest zmienić cechy tylko jednego człowieka? I to człowieka, na którego mam wpływ przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? Czy nie lepiej tylko tego człowieka nastawić życzliwie, pozytywnie do całej reszty? Zwłaszcza, że mam nad nim kontrolę i wiem kiedy zaczyna zbaczać, a kiedy idzie tak, jak chcę! Mogę wszystko temu jednemu człowiekowi zaproponować, a nawet kazać.
        Jestem tego pewna. Dlaczego? Bo jestem nim i mogę z nim zrobić, co zechcę!

        No i jak tam POGODA? Przestało padać?

        A czy w mojej wewnętrznej POGODZIE kiedykolwiek padało?

        Serdecznie pozdrawiam.
        PS. W stronach, w których mieszkam zapowiedzieli chmury i deszcze. Dziwne, bo u mnie jest słonecznie … 🙂

        Polubienie

        1. Krysiu, spytałaś o „zdolność” – miałam na myśli naszą własną umiejętność do wywołania w sobie uczucia szczęścia nie pochodzącego od wydarzenia ze świata (piątka w szkole, prezent..). Nazwałabym to błogostan, że jestem, czuję się wolna i to mi daje szczęście. Na pewno pomaga nam w uzyskaniu takiego stanu świadomość miłości lub bliskości w życiu drugiej osoby. Jednak ja i bez tego potrafię odczuwać swoje własne szczęście. Trochę wymaga to skupienia, ciszy i bycia z samą sobą. Efekty mam takie, że napotykam w realu samych życzliwych ludzi, często uśmiechniętych, jakbym była w innym wymiarze (duchowym) natomiast najmniejsze zachwianie tego „błogostanu” powoduje zmianę reakcji otoczenia. Z pogodą może być podobnie… Też pozdrawiam 🙂

          Polubienie

          1. Anno!
            To co piszesz to bezprzecznie racja. Zastanawiam sie jednak czy to co nazywasz Szczęściem nie jest jakos powiązane z niewielkimi oczekiwaniami!
            Jeśli nie potrzebuję [wiele] to gdy to dostanę powoduje stan zadowolenia [Szczęścia]
            Jeśli oczekuję [Księżniczki] to dobra ciepła kobieta nie sprawi mi radości – i na odwrót
            Oczywiście należy mieś jakieś oczekiwania, ale czy koniecznie musi to być [gwiazdka z nieba]?
            Sam mam skromne oczekiwania, ale wiele spraw daje mi wiele radości. Ludzie wydaja mi się przyjaźni i usmiechnięci. Jeśli widzę u kogos problem to odbieram że to ja niewłaściwie odbieram człowieka i to ja mam coś do przepracowania
            Tak więc – SZCZĘŚCIE JEST W NAS!
            Pozdrawiam

            Polubienie

            1. Bogdan, szczęście jest stanem umysłu, nie zależy od spełnienia naszych zachcianek ale jest skutkiem pozytywnego myślenia, że to co się wydarzyło jest – dla naszego dobra. Ludzie zazwyczaj pragną czegoś co im szczęścia nie da. Najlepiej być w zgodzie z samym sobą i ze swoim miejscem w życiu. Być szczęśliwym to WIDZIEĆ dobro i piękno wokół siebie, choćby pierwsze kwiatki, listki wiosną. Kiedy traci się „wszystko” mieć świadomość, że straciło się jedynie zabawkę. Nigdy nie poddawać się rozpaczy i złym uczuciom (zazdrość, zawiść, nienawiść) bo złe fale uniemożliwiają szczęście. Tak sobie myślę 🙂
              Pragnij szczęścia całym sercem!

              Polubienie

              1. Moja droga! – Przebiśniegi widzę juz od dwóch tygodni!
                Tak – podobnie odbieram wszystko dookoła – no i Kocham!
                Wiesz kiedys poczułem prawdziwą Miłość – taka gdzie nie ma płci, wygladu, oczekiwań, Tylko bezgraniczne szczęście i wsparcie – Wszystkim tego zyczę
                Codziennie przed zasnięciem powtarzam swoja własna mantrę
                [Niech wszystkie istoty bedą szczęśliwe]
                Myślę ze w ten sposób pomalutku rozsiewam dobro! Nic mnie to nie kosztuje!
                Pozdrawiam

                Polubienie

              2. Droga Anno z tym Twoim wpisem zgadzam się w 100% i również utożsamiam w 100% takie są właśnie moje odczucia
                i przekonania.Być szczęśliwym to włąśnie zawsze widzieć i rozsiewać dobro i piękno wokół siebie nawet pomimo różnego
                rodzaju dotykających nas przeciwności.
                Pozytywne myślenie i nastawienie jest punktem wyjściowym
                do odczuwania szczęścia.Drugim ważnym krokiem jest odrzucenie złych emocji tak jak napisałaś.A trzecim krokiem
                który czyni nas wolnymi i szczęśliwymi jest pozbycie się lęku i strachu.Tak mało należy poświęcić a tak dużo można zyskać,
                oczywiście w duchowym wymiarze ,nie materialnym,ale człowiek wolny i szczęśliwy ma wszystko,bo odzyskał siebie
                prawdziwego Jam Jest.Pozdrawiam bardzo serdecznie.
                (Anna z hebrajskiego Łaska)

                Polubienie

                1. Mam takie motto – „żyj najpiękniej jak potrafisz”. Potrzebna jest jakaś mantra na pokonanie lęku bo to uczucie jest pożywką dla złych energii.

                  Polubienie

                2. ,, Mam takie motto – „żyj najpiękniej jak potrafisz”. Potrzebna jest jakaś mantra na pokonanie lęku bo to uczucie jest pożywką dla złych energii.”

                  Ludzie, kiedy się kłócą wysyłają do siebie, odbijają piłeczki złej energii. Dla podtrzymania kłótni zarzuty, oszczerstwa, epitety muszą ciągle być wymieniane między sprzeczającymi się. Przypomina to kort tenisowy.
                  A co będzie, jeśli człowiek uczestniczący w kłótni nie odbije piłeczki? Jednej, drugiej, trzeciej? Spadną u jego stóp, nie zrobi z nich użytku, nie dostarczy im swojej energii i nie ciśnie w ,,przeciwnika”, który na to liczył. Często ludzie wszczynają kłótnię (z pierdoły), by w efekcie żywić się czyjąś złością, gniewem – niskimi wibracjami.

                  Ze strachem jest podobnie. Kiedy człowieka dopada, trzeba go przyjąć(,,jesteś – to dobrze”), zaakceptować( ,,nie przeszkadza mi, że jesteś ze mną, dzięki tobie wiem, że istnieje spokój, jesteś mi potrzebny i dlatego cieszę się, że jesteś”). Nie walczyć z nim, bo przyniesie to odwrotny skutek.
                  Co się dzieje ze strachem, który liczył właśnie na walkę z nim, na podsycanie go, na ,,pompowanie” do wielkich rozmiarów? ,,Strach ma wielkie oczy”

                  A no tak się dzieje: ,,cholera! Nie o to mi chodziło. Ona nie miała mnie zaakceptować, miała się bać, coraz bardziej bać … , miałem z niej kraść energię! Jak mam to zrobić, gdy ta baba mnie akceptuje i energia pozostanie w niej? Nic tu po mnie!”

                  Jakkolwiek dziecinnie to opisałam, to działa.
                  Z resztą Gmo, podobnie jak ja, też uważa, że myślenie i odczuwanie dziesięciolatka jest bardziej prawdziwe niż starych, przemądrzałych dorosłych! 🙂

                  Myślę, że świat urządzony jest w ten sposób, że kiedy akceptujesz miłość, uczucie szczęścia, wzrastasz do prawdziwego życia. Kiedy akceptujesz – RÓWNIEŻ – strach, to on znika.

                  Oczywiście mam tu na myśli lęk wewnętrzny, duchowy, który ma niefizyczną przyczynę.
                  No przecież nie będę stała z opuszczonymi łapami i akceptowała strachu przed kimś, kto wali mnie po łbie! 😀 😀 Taki strach musi zniknąć razem z jego źródłem! 😀 😀

                  Polubienie

                3. To co napisałaś jest tematem do całonocnej rozmowy! Chodzi mi o pokonanie lęku.
                  Podejscie do tematu jest z kilku stron i nie idzie tak [hop- siup]. To poważne rozważania!
                  na początek powinnas zrozumieć – co to jest Strach
                  1. Najpierw pomyśl przed kim ponosisz odpowiedzialnośc za swoje życie?
                  2. Pomyśl co sie stanie ze Strachem jeśli przeżyjesz zdarzenie którego sie obawiasz
                  3. Pomyśl – kiedy pojawia się strach
                  4. Czy istnieje przeciwwaga dla Strachu?
                  5. W co mozna przekształcić Strach?
                  6. Czy strach sam z siebie jest zły i czy może istnieć samodzielnie?
                  Potem mozemy wejść w temat Śmierci i nastepnie złych energi. Wiele pracy! Mozemy też zlikwidowac na próbę jakis tkwiący w Tobie i przeszkaddzający Ci program. Zrobimy to tylko po to bys mogla sie przekonać że to jest możliwe – choc niełatwe!
                  Przeszedłem swoja drogę poznania i coś tam wiem, ale pytań urodziło sie wiecej! Byłem Ateistą, a poznalem i zrozumiałem Boga. Od tego momentu cały Swiat stał sie jakby jaśniejszy. Było to dla mnie niesamowitym zaskoczeniem! Współczuje wyznawcom religii – bo ja mam besposredni kontakt, a oni potrzebuja posredników.
                  Ja osobiście nie widzę zła, demonów itp. Mam na to swoja nazwę [cienie na obrazie Boga] i wiem ze gdy cos takiego wystąpi – musze to przerobić i oswoić

                  Pozdrawiam Bogdan

                  Polubienie

  3. No i w końcu wiem,dlaczego nawet nie podejmowałem prób rzucenia palenia.
    W artykule jest wzmianka o braku dowodów na szkodliwość picia alkoholu.
    Palę i piję codziennie od wielu lat (1 p.papierosów i średnio 300 ml czystej
    wódki) i jestem zdrowym człowiekiem.Mój kolega jest autorem motta:alkochol
    pity z umiarem,nie szkodzi nawet w największych ilościach.
    oko dziękuję za link i pozdrawiam

    Polubienie

    1. gmo kills
      W żadnym wypadku nie śmieję się z abstynentów.Przed demineralizacją kości
      bronię się spożywając codziennie chlorek magnezu i boraks.Badania potwierdziły,że osteoporozy nie mam.Narządy wewnętrzne też mam w porządku,a to znaczy tylko tyle,że taką mam konstytucję (ciała),a to może tylko cieszyć.

      Polubienie

    1. Dlaczego po dziesięciu latach w eurokołchozie przestało się mówić o Polsce, narodzie, kraju polskim, ojczyźnie, a werbalną walkę rozszerzyło się na Słowian? Przecież oni są w wielu krajach Europy, Rosji. Jak chcecie i z kim ,,bronić genów” Słowian? Mowa o ojczyźnie już nie istnieje. Jaką panowie macie zatem strategię obrony ,,czystych genów” Słowian? I może konkretnie: wszystkich, czy tylko w jakimś państwie? Jeśli w państwie, to którym? To nie będą jednak wszyscy Słowianie.
      Może ktoś ,,rzuci” konkretną strategię, może chociaż propozycję.

      Polubienie

    2. Jestem 9, koziorozec druga dekada, enneagram: przed 30: 8w7 po 30: 4w5, czyli 8 ze zlamanym systemem wartosci- doszly strzepy nowej wiedzy:)

      Polubienie

      1. ,, kysiu kupujesz 1000 naklejek albo pieczatke z automatycznym tuszem jak na poczcie, polska wolna od islamu np z przekreślonym meczetem …”

        Wklejam fragment, bo pod twoim wpisem nie ma ,,odpowiedz”

        Dzięki, Gmo za porady. Praktyczne. Trochę nie zgodzę się z tym, żeby muzułmanina, który żyje w Polsce wiele lat i jest porządnym człowiekiem traktować jak bandziorstwo wlewające się do Europy. Nas Polaków jest wiele milionów porozsiewanych po całym świecie i olbrzymia większość zasługuje na szacunek. Poza tymi, którzy przynoszą wstyd.
        Nie wolno wszystkich wrzucać do jednego worka, myślę, że tego nie robisz. My też nie chcielibyśmy być wyszydzani za granicą za bandyctwo niektórych Polaków.

        Pozdrawiam.

        Polubienie

  4. uwaga! Radziu podaje prawdziwa strukturę władzy:
    na samej gorze lichwokraci (emisja ekwiwalentu uniwersalnego zwanego dla niepoznaki pieniadzem)
    ponizej sa media należące do LK wraz ze sluzbami spec. kilerami itp. także na pasku LK.
    poniżej aktorzy udający, ze maja władze. musza wyskamla(e?)c sobie dobre imie w mediach i wtedy „wygrywają” wybory. mogą wtedy wladac tylkiem sekretarki lub zatrudnić szwagra do podkomisji czyli jakas tam władze maja .-)
    a leszcze nizej IDIOS czyli poddani, którzy myśla, ze ma władze.
    ot i tyle
    PS. w sumie dobrze tak tym pyszałkom. oddaja glos do urny zamiast go podnieść. w urnie trzyma się trupy. taaa….

    Polubienie

  5. Papierosy (tytoń) zawierają nie tylko nikotynę, ale także naturalne antydepresanty. Czyli harman, harmalinę i harminę, które są inhibitorami mono-amino-oksydazy (iMAO). Wygląda na to, że papierosy są po prostu.. zdrowe! I trzeba zacząć palić! Ileż znam osób, które po zaprzestaniu palenia nie tylko nie odzyskały zdrowia, ale wręcz się pochorowały.. Palmy, jarajmy, zioło ziołem wzmagajmy! 😀 xD

    Polubienie

    1. Nie ,no sorry;DD To po co się mordowałam żeby rzucić palenie?;)Tak bardzo kochałam palić i wyrzekłam się tej niebiańskiej przyjemności,przechodziłam tortury pozbywając się nałogu i to wszystko na nic?;)
      A tak poważnie,zgadzam się,ze papierosy czy zioło zawierają antydepresanty i działają uspokajająco ale ja do fajczenia już nie wrócę a uspokajam się pływając czy jeżdżąc na łyżwach albo trując się słodyczami,trudno;))

      Polubienie

  6. GMO, ok przekazujesz widze i chwala Ci za to ale powiedz jak się bronic przed tym pasozytem. Mozna pewne rzeczy wyczytac między wierszami ale warto tez chyba ta wiedze podsumowac. Najlepiej napisz felieton, moze Jarek opublikuje? Kto jest „za”?

    Polubienie

      1. Tak, wiem; czytam Twojego bloga już w sumie od kilku lat ale teraz postanowiłem coś napisać. Jakoś teksty GMO do mnie przemawiają. Czuję po prostu, że coś jest na rzeczy.

        Polubienie

  7. Wieki naziemnej siły życiowej ciekną nam przez palce
    Duchy naszych przodków kierują naszymi dłońmi.
    Nadnaturalne byty, przyjazne i złączone z naturą,
    błogosławią nasze umysły ujmującą mądrością i pasją wojowników.
    Samotny nieznajomy przybędzie by nas ocalić.
    Szalejąca burza w ciele człowieka.
    Klamra do nierdzewnej stali uczynionej bezużytecznie przez dłoń ukształtowaną pasją promienia strzały.*
    My, dobrowolni męczennicy zginiemy, by zapewnić naszym ludziom ich lepsze dni.

    Wilki skryte maskami, prowokują konflikt na naszej ziemi.
    Wilki skryte maskami, tchórze ustąpią przed słabymi.
    Wilki skryte maskami, chodząc w skórach naszych braci nazywają nasz dom swym narodem.

    Legendarne, wrogie stworzenia szukają dusz do pożarcia.
    Zmiennokształtne potworności ostrzą swe kły.
    Rodowód wojowników płynie we mnie.
    Klamra do nierdzewnej stali uczynionej bezużytecznie przez dłoń ukształtowaną pasją promienia strzały.
    Potężny nieznajomy zjawia się i wstrzymuje bitwę grzmotem w swych słowach.

    Jestem ciszą w przeszywającym dźwięku.
    Zatrzymaj mnie przy sobie.
    Jestem cieniem oswajającym księżyc, malującym ziemię.
    Gdy czujesz presję tej przytłaczającej chwili, stań przy mnie i już nigdy nie czuj się samotnie.
    Jestem ciszą w przeszywającym dźwięku.
    Jestem rycerzem.

    Niszcząc mury więżące naszą pasję, pokonując strach.
    Jestem cieniem przyćmiewającym księżyc.
    Samotny nieznajomy przybył by nas ocalić.
    Szalejąca burza w ciele człowieka.
    Dzielny wojownik odpędził ciemność.
    Jego gromkie słowa teraz spokojne niczym wiatr.

    Jestem ciszą w przeszywającym dźwięku.
    Zatrzymaj mnie przy sobie.
    Jestem cieniem oswajającym księżyc, malującym ziemię.
    Gdy czujesz presję tej przytłaczającej chwili, stań przy mnie
    i już nigdy nie czuj się samotnie.
    Jestem ciszą w przeszywającym dźwięku.
    Jestem rycerzem.

    Wilki skryte maskami, prowokują konflikt na naszej ziemi.
    Wilki skryte maskami, tchórze ustąpią przed słabymi.
    Wilki skryte maskami, chodząc w skórach naszych braci nazywają nasz dom swym narodem.
    Zniszcz mury.
    Niszcząc mury więżące naszą pasję, pokonując strach.

    Polubienie

  8. Jarku, wybacz, nie na temat, ale nie widze mozliwosci kontaku (email). budzac sie, nawet majac otwarte juz oczy, czesto widze autentycznie organizmy, jakby robaki, lub jakies pajaki, ktore usilnie probuja zakmnac „polaczenie” wymazac „pamiec snu” – nic fizycznego w tej matrixowej rzeczywistosci, ale jakby poza pokazywanym hologramem Ja (jakis byt, kosmita?, chyba nie czlowiek, uwieziony pod tymi robakami, co ciekawe, zanurzony jakby w wodzie, „przechodze do rzeczywistosci” wszystko znika), pozostaje w „rzeczywistosci” ale proces budzenia kaze zadawac duzo pytan (skad robaki, co probuja ukryc, tak jak bym chcialbym Sie wydostac, ale one obezwladniaja mnie I potem Sie budze. Wszystko to widze przy czesciowo przymknietych oczach, tak jakbym byl wiezniem I powracal co rano do tego magicznego Swiata gdzie spelniaja Sie marzenia… Prosze o kontak jezeli to robi jakis sens dla kogos na stronajarkakefira@wsds.com.au (powtarZam post bo to z tel nie Wiem czy poszlo)

    Polubienie

  9. Jarku, wybacz, nie na temat, ale nie widze mozliwosci kontaku (email). budzac sie, nawet majac otwarte juz oczy, czesto widze autentycznie organizmy, jakby robaki, lub jakies pajaki, ktore usilnie probuja zakmnac „polaczenie” wymazac „pamiec snu” – nic fizycznego w tej matrixowej rzeczywistosci, ale jakby poza pokazywanym hologramem Ja (jakis byt, kosmita?, chyba nie czlowiek, uwieziony pod tymi robakami, co ciekawe, zanurzony jakby w wodzie, „przechodze do rzeczywistosci” wszystko znika), pozostaje w „rzeczywistosci” ale proces budzenia kaze zadawac duzo pytan (skad robaki, co probuja ukryc, tak jak bym chcialbym Sie wydostac, ale one obezwladniaja mnie I potem Sie budze. Wszystko to widze przy czesciowo przymknietych oczach, tak jakbym byl wiezniem I powracal co rano do tego magicznego Swiata gdzie spelniaja Sie marzenia… Prosze o kontak jezeli to robi jakis sens dla kogos na stronajarkakefira@wsds.com.au

    Polubienie

    1. Już sam tytuł felietonu (Życie jest sztuką pożegnań i umierania) i jako, że to druga jego część przyciągnął moją uwagę. Pomyślałam sobie, że może Autor tym razem stworzy ,,przeciwwagę”, zacytuje pozytywy, przytoczy chociażby kilka zdań swoich czytelników, którzy pod pierwszą częścią natychmiast zauważyli czarny dół, w jakim ,,znalazł się felietonista” 😉 i próbowali go z niego wyciągnąć, mówiąc, że nie jest aż tak źle. A wręcz istnieje, zgodnie z dualizmem(Sic!) świat pozytywny, dobry.

      Czytam drugą część i … dochodzę do wniosku, że … ,,pomyślałam tylko sobie”. ,,Jackowski” ze mnie żaden. 😀
      Z każdym przeczytanym zdaniem wchłania mnie jakaś czarna rozpadlina, kurczę się do rozmiarów przerażonej beznadziei. Tak jakby to wszystko, co we mnie jest życiem, radością ktoś wysysał, pozostawiając czarny, spopielony węgielek martwej niemocy.
      Jeśli słowa tego felietonu mają za zadanie zabrać z człowieka całą pozytywną energię, to felieton ten czyni to po mistrzowsku. Po prostu kolaps! I nie ma to nic wspólnego z maksymą ,, musisz upaść, żeby się podnieść”. Nie ma nic wspólnego, bo wskazany jest kierunek, przyczyna dna, a nie ma mowy DO CZEGO CZŁOWIEK MA SIĘ PODNIEŚĆ PO UPADKU.

      Owszem, można ,,ćwiczyć” odporność, można zaakceptować, przejść obojętnie, nie pozwolić ,,przebić” kopuły pozytywnego wewnątrz niej świata.

      Kiedyś takie ,,dołujące” artykuły zawierały 1 – 2% pozytywnego przesłania w postaci kilku końcowych zdań. Teraz, marny trud, by ich szukać. Ani jednego słowa jasnowidztwa, same czarnowidztwo.
      Zawsze można znaleźć na to wytłumaczenie, że chociażby ,,ból dupy” czytelnika był celowo zaplanowany.( By sprzedać z magazynu jak najwięcej maści, której termin ważności niebawem upłynie 😀 😀 😀 )

      Zastanawiam się, jaki jest cel dołowania ludzi. No, logiczne – aby znaleźli się w dole.

      Czy o to chodzi? Czy o to tylko chodzi? Kopany werbalnie dół zaczyna wciągać.
      Dualizm to dół i góra. Nie było by dołu bez niej. A jaka ona jest? Gdzie jest ta góra? Dlaczego wszyscy mają opisany dół, pesymizm, beznadzieję, a aspektów góry muszą się sami domyślać?

      Pokazanie dziś dekadentyzmu i tylko dekadentyzmu, nie dając ludziom nadziei, wizji, prognozy na sposób lepszego jutra to pozostawienie ludzi w dole. Czyż nie tak?

      Serdecznie pozdrawiam.
      PS. Lubię bardzo, Jarku, komentować twoje felietony. Zwłaszcza, że zawierają nutę kontrowersyjności. 😉 Na zasadzie: ,, tak ma być!”

      Polubienie

      1. Hej 😀 Ten felieton który komentujesz był pisany przeze mnie w piątek, czyli w apogeum blackoutu. Myślałem potem, czy go nie usunąć. Masz rację w tym co piszesz. Ale przeczytaj nowe – choćby ten o szaleństwie imperium.

        Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.