Każde traumatyczne wydarzenie w życiu ma swój sens

Każde traumatyczne wydarzenie w życiu ma swój sens

rozwoj osobistyKilka cennych cytatów z pogranicza ezoteryki i gnozy. Jeden z nich mówi o doświadczaniu trudnych sytuacji życiowych. Otóż powszechnie panujący paradygmat, wyznawany dziś przez ogromną większość ludzi, głosi że traumatyczne i złe przeżycia to przypadek, ot, zły ślepy los, kwestia bliżej nieokreślonej statystyki, i nic nie da się z tym zrobić. Jest to pochodna kartezjańskiego, materialistycznego i ateistycznego widzenia świata. Ten smutny, ponury świat dzisiejszych racjonalistów-ateistów to świat gdzie wszystko powstało przez przypadek, wszystko toczy się siłą bezładu, nic nie ma wyższego sensu.

Według nich, świat po prostu jest i rzeczy na nim dzieją się przypadkowo, bez żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Tego typu ateistyczne, racjonalistyczne, materialistyczne myślenie, oprócz odcięcia nas od przyrody i masowej urbanizacji, jest podstawowym czynnikiem nasilającym lęki i coraz bardziej przerażającą, wszędobylską społeczną psychozę.

Tymczasem każde złe wydarzenie ma nas czegoś uczyć. Każde tego typu złe wydarzenie jest po to, by coś nam uświadomić, byśmy wiciągnęli z niego jakieś wnioski. Nic nie dzieje się „ot tak”, w życiu nie ma czegoś takiego, że: „ot, stało się, i tyle”. Masz sobie dać po czymś takim czas na żałobę i pozbieranie się, to fakt. Ale przede wszystkim, trzeba wyciągnąć z tego zdarzenia jakieś wnioski. Trzeba zadać sobie pytanie, po co to się stało, co miało nam uświadomić. Jaki błąd popełniliśmy, co chcieliśmy ukryć, jakiego uczucia bądź emocji chcieliśmy się wyprzeć.

To, czego nie chcemy widzieć, to, co chcielibyśmy ukryć, najlepiej na zawsze, w mrokach swojej podświadomości – prędzej czy później eksploduje, często dezorganizując nam życie. Gdy zbyt dużo spraw, emocji, uczuć, niewygodnych faktów „spycha” się do „bufora stabilności” w podświadomości, tym więcej jest ona zaśmiecona i działa coraz gorzej. Gdy już tam brakuje miejsca na zamiatanie brudów pod dywan, następuje eksplozja – podświadomość by ratować system nerwowy, generuje chorobę w innym sektorze ciała podług swoich kodów. Pojawia się np nowotwór, choroba serca, alergia, albo np nerwica czy psychoza. Mówi o tym już nie tylko sama ezoteryka, ale np nauka wymyślona przezdr Hamera – Germańska Nowa Medycyna.

Ostatecznie, każdy człowiek, lub prawie każdy (poza tzw. „ludzkimi drapieżnikami” – czyli „potworami” w ludzkich ciałach) ma zaprogramowane doświadczenie życiowego piekła w życiu tu na Ziemi. Mamy doświadczać obu stanów – z jednej strony skrajnej emocjonalnej ekscytacji, a z drugiej strony – upadku tak bolesnego, że wgniata nas w glebę. I tak przez setki tysięcy lat, przez wiele, wiele żyć. Aż nie nauczymy się dystansu i opanowania wobec tych szalonych, ziemskich spraw.

Gdyby nie gorycz rozstania, ból życiowych porażek, gdyby żyło Ci się od początku do końca jak w bajce – nie tylko byś się niczego nie nauczył. Byłbyś wtedy jak te piękne kobiety – pewne siebie, wyszczekane, zadzierające nosa do góry, z syndromem księżniczki w wieży, egoistyczne do granic, traktujące innych ludzi jak żebrzących o atencję petentów (postawa urzędnika mającego władzę). Oprócz tego, że nic byś się nie nauczył, najprawdopodobniej.. wpadłbyś w autentyczną depresję, nerwicę lub wręcz byś oszalał! Popatrz na tych wszystkich zapijaczonych i zaćpanych z psychicznej rozpaczy aktorów, piosenkarzy, milionerów. Umierających w zasranym i zarzyganym łóżku, a ich sekcja zwłok wykazuje kilkanaście narkotyków we krwi w dużych ilościach.

Ja to już w dzieciństwie zauważyłem. Będąc nic nie wiedzącym o życiu, 12-letnim szczenięciem, zastanawiałem się, jak by to było, gdyby świat był inaczej skonstruowany. Gdyby ludzie nie musieli uczyć się, pracować, itp, tylko cały rok mieli urlop. Już wtedy doszedłem do wniosku, że w końcu by się porzygali z nudów i zwariowaliby od tego urlopowania i leżenia plackiem na plaży. Zadawałem mnóstwo takich pytań przez cały wiek nastoletni aż do około 2009 roku. Nie wiedziałem jednak dlaczego tak się dzieje. Standardowe, „ateistyczne” nauki, takie jak psychologia, kompletnie nie dawały odpowiedzi na te pytania, w tych sferach rozkładały one ręce.

Potem, po roku 2009, odkrywałem coraz więcej i więcej sfer, w któych standardowa psychologia pojowana „ateistycznie”, jest całkowicie niewydolna. Spróbuj zadać pytanie o sens życia absolwentowi psychologii lub filozofii. No dobrze, doktorowi tych kierunków. Ok, może być profesor.. Czy zyskasz odpowiedź? Czy raczej Twojemu pytaniu będzie towarzyszył obleśny chaust z butelki piwa, złowieszczy rechot i nieśmiertelne: „pij, nie filozuj tyle!„. Otóż w standardowych, systemowych doktrynach nie znajdziesz odpowiedzi na te pytania. Są one tak sprytnie skonstruowane, że gdy docierasz do rdzenia ich poznania i zaczynasz zadawać kluczowe, choć niewygodne pytania – napotykasz na zaporę ogniową. Właściwą kontynuacją wielu nauk (np psychologii) jest ezoteryka, gnoza, duchowość. Z tym, że one każą nam szukać odpowiedzi tam, gdzie ona jest od dawna – w sobie.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Ból nie po to jest, by przysparzać ci smutku, pamiętaj. Ludzie tu właśnie przegapiają wszystko… Ten ból ma uczynić cię bardziej czujnym. Człowiek staje się czujny tylko wtedy, gdy strzała wnika głęboko w serce i rani. W innych sytuacjach nie mają czujności. Gdy żyje się łatwo, przyjemnie i wygodnie, kogo to obchodzi?
Po co czujność? Gdy umiera przyjaciel, ta możliwość istnieje. Gdy zostawia cię kobieta.. ciemne noce, osamotnienie.

Kochałeś ją tak bardzo, postawiłeś wszystko na jedną kartę, a ona nagle pewnego dnia odeszła. Płaczesz w osamotnieniu.. to szansa, jeśli ją wykorzystasz, możesz stać się uważny. Strzała rani, możesz ją wykorzystać. Ból nie jest po to, by dać ci nieszczęście, ból ma sprawić, że będziesz uważniejszy! Gdy jesteś uważny, nieszczęście znika.”
~Osho

rozstanie i cierpieniePrzestań uciekać od siebie samego i zatapiać się w różnych rodzajach narkotyków, relacji, religii. Nie przerzucaj własnych problemów na innych. Każdy musi sam rozwiązywać własne problemy, a nie ma ich zbyt wiele -wszystkie są wynikiem jednego, którego nie rozwiązałeś dotychczas. Problem ten tkwi w tym, jak wejść we własną samotność bez lęku? Moment, w którym wejdziesz we własną samotność bez lęku, będzie tak pięknym i ekstatycznym doświadczeniem, że nie istnieje nic, z czym mógłbyś to porównać.

Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym.
I chwila, gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia będzie oznaczała, że dotarłeś do domu.”
~Osho, Budda Drzemie w Zorbie

duchowoscŁatwo jest zmienić charakter – jednak prawdziwe zadanie polega na zmianie twojej świadomości, na tym, żebyś stał się jak najbardziej świadomy. Kiedy jesteś świadomy, nie możesz się gniewać, nie możesz być chciwy, nie możesz być zawistny, nie możesz być ambitny. Kiedy cały gniew, chciwość, zawiść, chęć posiadania, pożądanie znikają, zostaje uwolniona zawarta w nich energia. Ta energia staję się twoja błogością. Nie przychodzi z zewnątrz; powstaje wewnątrz twojej Istoty, w jej rdzeniu.

Kiedy ta energia staje się dostępna, ty stajesz się polem receptywnym, polem magnetycznym. Kiedy stajesz się polem magnetycznym, kiedy cała energia, która jest niepotrzebna marnowana przez ciebie w twojej nieświadomości, zbiera się, kumuluje się wewnątrz ciebie – przyciągasz to, co jest ponad. Kiedy stajesz się jeziorem energii, zaczynasz przyciągać gwiazdy, zaczynasz przyciągać to, co jest ponad, zaczynasz przyciągać sam raj.”
~
Osho, Radość

ezoterykaKiedy otworzysz się na otaczającą cię kobiecą energię wówczas zacznie znikać twoja skłonność do przemocy. Przemoc jest energią, która nie mogła przemienić się w miłość. Przemoc jest miłością, która nie mogła się zrealizować. Osoba agresywna ma nadmiar energii miłości lecz nie wie jak ją uwolnić.
Miłość jest twórcza, przemoc – destrukcyjna. Twórcze energie zmieniają się w destrukcyjne, jeśli nie są wykorzystane.”
~Osho

ezoterykaNaczelną zasadą EGO jest ukrywanie. Ego zrobi wszystko aby dany człowiek nie miał chęci do nauki, aby się o sobie nie dowiedział. Daje różne grzechotki aby wypełnić czas na zabawę. Wielkie EGO wszystko już wie i niczego uczyć się nie potrzebuje. To wielka pycha aby nikogo nie słuchać! Duże EGO zazwyczaj jest zewsząd wypychane, gdyż chce zajmować wszystkie przestrzenie. Jest jak balon, który się ciągle nadyma.
Aby ego nauczyło się pokory, musi być najpierw poniżone. Zazwyczaj jest to odrzucenie, izolacja, depresja czy ciężka choroba. Nie zawsze człowiek w takiej sytuacji rozpoznaje o co w tym wszystkim chodzi. Zazwyczaj osądza cały świat, że jest temu winien, tylko nie on.

Rozpoznanie swojego ego jest drogą prowadzącą do oświecenia. Najpierw trzeba głęboko pragnąć poznać Boga Stwórcę i do Niego się zwrócić o prowadzenie. Potem, uczyć się na swoich błędach i wyciągać wnioski. Wiedza duchowa wielkich nauczycieli jest bardzo przydatna w rozpoznawaniu EGO. Nauka pokory jest bardzo potrzebna aby uniknąć bólu transformacji do nowego wymiaru rzeczywistości. Błogość wynikająca z miłości do innych, ma być aspektem życia w nowych czasach, bez ego – panowania. Błogość wyprowadza ze starego matrixa w którym ludzie Ziemi utknęli przez tysiące lat ciemności.”
~
Danuta Wachowska

ezoterykaPowinniśmy paradoksalnie wspierać zarówno „skrajnych tradycjonalistów”, lefebrystów, tego typu „proroków” (Maria z Irlandii) jak i wszelkich innych spiskowych i schizmatycznych oszołomów. Wszak cel jest jeden – rozmontowanie kościoła katolickiego, zakażenie go trucizną, by zaczął gnić od środka. Nieważne jaka doktryna, napisana nie ważne pod jakim fałszywym pseudonimem nas do tego celu doprowadzi. Poprzez konspirację która jest wymierzona w najsłabsze elementy kościoła jako potężnej instytucji – hydry – doprowadzimy do owego celu. Widzę więc nadzieję w tego typu skrajnych ruchach i prądach wewnątrz kościoła, co może się wydawać paradoksalne, ale jest logiczne. O to chodzi, by obrzydzić im bycie w kościele, by zwodniczymi słówkami szeptanymi do uszu, odwieść ich od służby Watykanowi. Wtedy szybciej wpadną w nasze sidła. Owszem, nie stanie się to od razu, ale np. za rok, dwa, pięć.. ale bądźmy cierpliwi i każdego dnia, wytrwale i w pocie czoła budujmy Nowy Światowy Porządek.
~Jarek Kefir

rozwoj duchowy

26 myśli w temacie “Każde traumatyczne wydarzenie w życiu ma swój sens

  1. Jeszcze więcej słów i znów epitety.Spokojnie, już przestałam mieć ochotę na jakikolwiek kontakt z osobami które się tak wyrażają.To żadna krytyka,tylko zwyczajne obrażanie,które niestety najwięcej mówi tylko o osobie która to robi.Nie za bardzo ma się ochotę wchodzić w dyskusję,jeżeli ktoś ma takie podejście.

    Polubienie

    1. No i w ten sposób pewnie skończysz jako „kochana” dziewczynka w gronie swoich „kochanych” psiapsiółeczek które będą tak samo ułomne jak ci których nienawidzisz jeśli nie bardziej z tą różnicą, że będą używać tylko ładnych słów (bo masz po prostu wstręt do pewnych słów). Gówno ci nie pasuje? No patrz a codziennie robisz. A może „debil” ci nie pasuje? To jak powinienem napisać? gorszy/głupszy/alkoholik/lamus/przegraniec? Nie mam pojęcia. Żyję w tym świecie i pewnych słów używam ponieważ są bardzo wymowne i opisują jakieś zjawisko.

      Wiem, że „powinno” się wyrażać w jakiś inny sposób no ale sorry, sam byłem przez długi czas debilem jakby siłą rzeczy – bo nie potrafiłem się wybić siłą woli ponad okoliczności. No szkoda bardzo – przecież w gimnazjum nie zamknę się w pokoju. Chciałem mieć kolegów a to oznacza automatycznie że jest się debilem ;d po prostu dla mnie debil to debil. Kocham debili. Bezdomny alkoholik też jest spoko. Kocham go. Ale to nie oznacza od razu że mam pajacować i nie nazywać debila debilem jeśli jest debilem ;p zwłaszcza że nie widzę tu żadnego debila więc myślałem że nikogo w ten sposób nie obrażę.

      Nie wiem co złego jest w moim podejściu według Ciebie, ale widzę już co złego jest w Twoim (według mnie):
      nie jestem taki jak Ty więc nie wchodzisz w dyskusje. Spoko stara ;d mi to tam rybka. Ale jeśli tak samo masz gdzie indziej no to trochę lipa bo dla mnie dyskusja to coś w rodzaju konfrontacji siebie z kimś a nie głaskania po główce 🙂 łatwiej w realu bo ciężko dostosować się do kogoś kogo się nawet nie widzi.

      Polubienie

    2. Dodam, że tak! Czuję wewnętrzne cierpienie a moje krzyki to tylko wyraz moich problemów ze sobą 🙂 Co do mojego komentarza to ja rozumiem, że się nie podoba ale co złego jest w komentarzu od Krysi to ja nie mam pojęcia O.o
      za dużo słow, epitety, bla bla bla. Ocena – pała! Nie odpiszę na takiego chamskiego komentarza bo jestem księżniczką 🙂 mogę tylko odpisać na ładnego komentarza 🙂 i żeby nie był zbytnio treściwy ;p najlepiej to jakby mi tylko pisali że jestem fajna i nic więcej 😀

      Polubienie

      1. A co mam ci napisać,że podoba mi się jak używasz takich a nie innych słów?Nie podoba mi się,i wątpię czy większości ludziom by się podobało.Jeżeli tak mówi się o innych to po prostu robi się tu zwykłe targowisko na które odechciewa się wchodzić.Staraj się po prostu napisać co myślisz bez obrażania innych.Nie wątpię że miałbyś dużo do napisania,ale czasem takie jedno paskudne słowo może wszystko przekreślić.

        Polubienie

        1. Widzisz. Ty masz jakiś problem ale ja też mam problem 🙂 to moje słownictwo i to ze jestem chory i cierpię zarówno fizycznie na zapalenie oskrzeli jak i psychicznie. Dostaje baty od taty :d także ciężko mi napisać coś ładnie bo zwyczajnie mi się nie chce. Ja to tam nie mam problemu ale co do Krysi zachowałaś się nie ładnie :]

          Polubienie

      2. Rosiak kocham Twoje ujawnianie swoich wewnętrznych bez obciachowych przemyśleń – tylko moja mała dygresja „uważaj na myśli – bo staną się słowami,uważaj na słowa – bo staną się czynami,uważaj na czyny – bo staną się nawykami,uważaj na nawyki – bo staną się charakterem,uważaj na charakter – bo charakter to jest twój LOS. I wg mnie w tym właśnie tkwi sedo Życia każdego z nas.Żyjemy Tu i Teraz w systemie przyczyny i skutku tzn,co wysyłamy to zbieramy,tak więc prawdziwe są słowa piosenki „Jakie życie taki los”Do poznania PRAWDY,Oświecenia,Wzniesienia czy jak kto zwał każdy z nas dochodzi po swojemu ,nikt nie jest w stanie zrobić tego za nas.Ja na mojej drodze też czasem używam dosadnych słów,co wcale nie znaczy,że należy zaliczyć mnie do osób z którymi lepiej nie mieć do czynienia,jak pisze „wyobcowana”.Trzymaj się ciepło i zdrowo.Pozdrawiam Anna.

        Polubienie

  2. Strasznie długa perora,i za dużo w niej ironii -delikatnie powiedziawszy.Więc proszę się nie dziwić że z takiej porady nie skorzystam,ponieważ za dużo tu niestety tej drwiny.To przykre że ci którzy uważają się za pełnowartościowych ludzi ,odmawiają tego prawa innym uważając się za lepszych,zaprzeczając jednocześnie temu co sami wcześniej pisali.Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

    1. Nie wiem, Wyobcowana, komu odpisałaś; Roosiakowi czy Krystynie, ponieważ chciałabym w jakiś sposób ustosunkować się do twoich przemyśleń.

      Serdecznie pozdrawiam.

      Polubienie

    2. To było jak rozumiem do mnie, tak?
      to w sumie nie była porada tylko taki przykład, żeby nie zawsze patrzeć na ludzi przez pryzmat miły/niemiły. Różne są przypadki ale jeśli ktoś czuje do nas urazę to znaczy że wywołujemy u tej osoby negatywne emocje. Warto tą osobę zrozumieć a nie obrażać się że ktoś ma czelność wyrazić swoje emocje (bo najlepiej to tępo się uśmiechać i udawać że wszystkich lubimy nawet jeśli nie lubimy). Tylko żeby było jasne co chcę przekazać. „Nie lubię” nie oznacza że ktoś jest gorszy/głupszy itp. Ta sama osoba może być moją ukochaną przyjaciółeczka i najgorszym wrogiem – zależnie właśnie od podejścia tej osoby do mnie.

      „To przykre że ci którzy uważają się za pełnowartościowych ludzi ,odmawiają tego prawa innym uważając się za lepszych,zaprzeczając jednocześnie temu co sami wcześniej pisali.Serdecznie pozdrawiam”

      „uważając się za lepszych”

      Analizując logicznie to jeśli ktoś uważa się za „pełnowartościowego człowieka” to stwarza to pojęcie które siłą rzeczy musi mieć jakąś definicję. Od razu stwarza to też przeciwieństwo – niepełnowartościowy. Lepszy/gorszy. Więc… załóżmy że jesteśmy uduchowieni w 100%, mamy łączność z absolutem, rozmawiamy z wyższym Ja, otwarty „portal serca” (czy tam jak kto nazwie) i tryskamy miłością do całego stworzenia itp itd bla bla bla.
      to… nasz stan uniemożliwia w ogóle dyskusję. Możemy się jedynie zamknąć i słuchać ewentualnie mówić ludziom że ich kochamy no i opowiedzieć jak to u nas świetnie.
      No bo jak w ogóle pomyśleć „pełnowartościowy”! Przecież wszyscy mają w sobie Boga, wszyscy są równi i godni szacunku. Ach! Przytulmy się! (spoko sprawa ale spróbujcie w ten sposób istnieć w RZECZYWISTOŚCI. Nie zdziwcie się jak wpakują was do psychiatryka gdzie będziecie kochać kraty za oknem albo jak będziecie kochać ławkę w parku jako swoje łóżko albo jak będziecie kochać jakąś idiotkę)

      No dobrze. Teraz (również na logikę) pojedziemy dalej. Skoro Bóg stworzył jakiegoś tam debila, którego misją na ziemi jest bycie tymże właśnie debilem to dla mnie to oznacza, że ja patrząc na dwa przejawy Boga w człowieku – „pełnowartościowego człowieka” i debila mam sobie wybrać kim wolę być i stawać się tym albo tym albo być tym i tym po trochu.

      Jeszcze jedna sprawa – jeśli rodzice nie wychowali mnie na ideał człowieczeństwa to ja, aby zostać kimś „pełnowartościowym” siłą rzeczy MUSZĘ ocenić jednych pozytywnie innych negatywnie. Wk***ć się. Powiedzieć DOŚĆ! NIE BĘDĘ WIĘCEJ DEBILEM! BĘDĘ ŻYŁ PEŁNIĄ ŻYCIA wbrew rodzicom, siostrze, bracie, wszystkim znajomym itp. Czy jest jakaś opcja żeby zrobić to inaczej? Przykro mi, ale w moim mieście nie ma szamana, który wytłumaczyłby mi wszystko tak jak należałoby to wytłumaczyć (nie wdrukować przekonań) młodemu człowiekowi.
      Jest za to piwo, wódka, jaranie i bar, w którym możemy się dzielić „doświadczeniem” i opowiadać o tym jak to się chlało przez tydzień w Zakopcu a na stok pojeździć na nartach wyszło się 2 razy.
      Dodam, że skoro mam 21 lat więc jeszcze spora droga przede mną. NIEMOŻLIWYM jest być „pełnowartościowym” przez następne 79. Raz będę taki, raz taki. Czasem będę kochany – czasem pojebany. Jak każdy. Ja nikomu nie odbieram do niczego prawa poza jednym – nikt nie ma prawa mnie wkurwiać bo w przeciwnym wypadku sam daję sobie prawo do wkurwiania tej osoby. Dziękuję 🙂

      Polubienie

      1. No i dodam jeszcze coś. Pismo traktuję jako narzędzie do wyrażania siebie. Nie podoba się to trudno. Tak jak inni nie muszą się rozwijać i mogą sobie chlać i ćpać i nie robić NIC innego i mogą uważać się za pełnowartościowych a ja muszę to zaakceptować tak też i ja mogę być czasem niemiły i napisać coś po prostu tak jak mi się chce a nie tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.

        Polubienie

        1. Roosiak, tyle z soba przeżyliśmy, pamiętasz? Oczywiście w obszarze duskusji ,,internetowej”. Choć było między nami mnóstwo wzlotów i upadków, byłeś szczególnym gościem, który mnie wiele nauczył.
          Byłeś, jakby tu powiedzieć, naturalny, odkryty, nie bawiłeś się w Wersal.

          To mnie ujęło, chociaż czasami twoje zachowania przełykałam jak wielki niepogryziony kartofel![hi, hi]. Ja rozumiem twój język. Czasem trochę krzykliwy, ale chodzi o przekaz.

          No to oberwało się nam dwojgu od pani Wyobcowanej, choć raz użyła formy męskiej[myślę, że to chochlik].

          Weź przestań z tym ,,pełnowartościowym”!

          Wiesz kiedy czuję się pełnowartościowa?

          Gdy jestem pełna wartościowego żarcia! [hi,hi]
          A czym się żywię – moja sprawa. Czym ty się żywisz – twoja sprawa.
          I wielkie gie komu do tego. Jeden warunek, o ile tych ludzi nie żremy!

          Z resztą nie wszyscy smakują. Czasami za żylaste!

          Serdecznie pozdrawiam.

          Polubienie

          1. Jeśli dobrze się czujecie z tą złośliwością,wasza sprawa.Ja się nie bawię w Wersal,piszę naprawdę to co myślę,bez chęci obrażania kogokolwiek ,podstawą są moje własne doświadczenia i wiem co piszę.Nie zawsze hart psychiczny oznacza brak pozytywnych uczuć.Myślę że równie dobrze można ich nie mieć i bez tego.

            Polubienie

            1. Wyobcowana, przeczytaj jeszcze raz, ,,Krystyna pisze:
              19 Luty 2015 o 14:02 ”

              Powiedz mi proszę , gdzie, w którym momencie drwię z ciebie?
              Kierujesz miedzy innymi do mnie takie słowa:
              ,,Więc proszę się nie dziwić że z takiej porady nie skorzystam,ponieważ za dużo tu niestety tej drwiny.”

              Jeśli mój czas poświęcony dla ciebie [nie dwa zdania na odczepnego] podsumowałaś jako drwinę, a potem piszesz o jakiejś złośliwości, to przepraszam, że próbowałam z tobą rozmawiać i starać się być może ci pomóc.
              Chociaż sadząc po moich długich wypowiedziach i twoich krótkich na ich temat uwagach, dochodzę do wniosku, że być może zależało ci na podtrzymaniu mojego monologu, który w sumie uznałaś za zbędny.

              Szkoda, bo mogłam ten czas spędzić na bieganiu po lesie, czy czymkolwiek innym, aniżeli na siedzeniu przed kompem i myśleniu o tobie.
              Bardzo cię proszę, nie powiększaj grona ludzi, którzy są dla ciebie nieprzychylni, a wręcz, jak to określiłaś ,,prześladują cię”.
              Uśmiechnij się!

              Nie można po wyjściu z domu, w którym uczestniczyło się np. w kłótni, usłyszeć śpiewającego ptaka i powiedzieć do niego:
              ,,Zamknij się! Ty też jesteś porąbany!”

              Cóż, uważam, że z ludźmi trzeba rozmawiać i być może w ten sposób im pomagać[pomagając sobie również].

              Lecz musi być spełniony jeden warunek, a mianowicie człowiek musi pozwolić sobie pomóc.

              Bo narzekanie z narzekającym to jest coś, co najłatwiej nam[ w szczególności Polakom] wychodzi i w sumie nic dobrego nie przynosi, a wręcz jeszcze bardziej dołuje, dając przeświadczenie, że wszyscy jesteśmy ofiarami. Tylko gdzie jest ten kat?

              Ano najczęściej siedzi w naszej głowie!

              Życzę wszystkiego dobrego i serdecznie pozdrawiam.

              Polubienie

              1. Taaak pamiętam 😛 Nigdy nie zapomnę Krysi z jarkowego turnusu [hi,hi] :DD

                Niestety bliskie osoby trochę mi roz**** system ;d cierpiałem jak rodzic patrzący na obszczane dzieci ze strzykawką w łapie. No kur… downy myślą tylko o chlaniu i ćpaniu. „Przyjaciółeczki”, które były tak głęboko w moim sercu okazały się po prostu tępe jakby były kryptolesbami na poziomie rozwoju trzynastolatki. Kobiety nie rozumiejące NICZEGO, bez marzeń, bez perspektyw, zakłamane, po****e. Osoby, które uważałem za bliskie mi okazały się zwyczajnie puste w środku jakby ich „misją” było robić wszystkich (w tym również i siebie) w bambuko.
                Dziewczyny oszukujące siebie, najlepszą przyjaciółkę, rodziców, mnie i wszystkich wokoło.

                W tamtych czasach czułem w sercu tą moc o której można tyle poczytać w internecie a we łbie miałem normalnie komputer jakbym nagle obudził się z jakiegoś snu, który co najlepsze trwał dalej tylko że ja już nie spałem!

                No i wtedy wyszło szydło z worka. Przyjaciółki okazały się (słabymi) koleżankami, obce osoby okazały się przyjaciółmi. Widziałem jak na dłoni kto jest „jasny” jakby emanowała z nich jakaś energia, rozumiałem się z nimi jakby na innej płaszczyźnie. Z nimi mogłem gadać cały dzień nawet nie myśląc o czym gadam, jakbym był tylko narzędziem swojej duszy. Jej emanacją w świecie fizycznym. Z innymi czułem się, jakbym wdał się w rozmowę z robotem. Dławili się moją wolnością, nieograniczonym myśleniem, radością, miłością itp. i oczywiście starali się mnie kontrolować na co ja reagowałem dosłownie jak ten Jezus z przepowiedni – bomba atomowa i koniec bo nikt mnie przecież nie będzie ograniczał ;d jak ten Jezus z przepowiedni płynie na łódce i cały drga tak się czułem kiedy słuchałem muzyki. Wchodziłem w trans jak jakiś szaman, tańczyłem i dosłownie widziałem energię, kierowałem nią jak karateka w w filmach zbierający energię QI!

                Byłem po prostu nieograniczony jak ten Neo z Matriksa co się w pierwszej części na końcu skupił i zamiast widzieć rzeczywistość zaczął być tą rzeczywistością ;d ludzie to nie byli ludzie. To byli aktorzy w swoim małym teatrzyku. Jakby to były dzieci bawiące się nastolatka, w lekarza, w psychologa, w pracownika, w ucznia. Najważniejsze com wtedy zauważył to to, że ludzie są jakby zahipnotyzowani. Wszyscy. I co najlepsze sam miałem taką gadkę, ze mogłem przestawiać ludziom klepki w głowach. Oczywiście w pozytywny sposób. Tak, że ludzie byli po prostu szczęśliwsi. Czaisz?
                Mówię Ci Krysia ;d wpisałem kod na godmode w tej całej gierce 🙂

                A przepis jest prosty ;d służyć tym debilom ;d pomagać. Chociażby uśmiechnąć ryja, żeby pani ekspedientka za kasą poczuła, że na świecie są też i LUDZIE a nie tylko chamiska. No bez urazy, mówię debilom bo tak mi się podoba ale chodzi mi po prostu o człowieka. Po prostu zapomnieć o tym, że nam jest w jakiś sposób źle. Nie myśleć tylko działać. Po co myśleć, skoro dusza sama wie lepiej? My jesteśmy na tym poziomie jak zdalnie sterowane robaczki ulepione z gliny i wprawione w ruch za pomocą jakiejś Boskiej energii. Kto tu ma myśleć? JA? Kupa flaków? Ja to mogę mieć najwyżej swoje postanowienia, zasady, czystość, dobrą dietę, sport. Ponad tym jest coś więcej. I to się nazywa właśnie flow. Nie zapominajmy, że to wszystko już jest wymyślone. I albo przejdziemy szczęśliwi przez życie albo będziemy się wkur***ć.
                I żaden Jarek mnie tutaj nie przekona, że jestem podłączony pod symbionta. Ja jestem podłączony pod SIEBIE. O 🙂 a jeśli komuś przeszkadza, że ktoś jest zajebisty no to ma problem na poziomie EGO ;P

                Co do wyobcowanej to właśnie… znam ten typ. Pozwalają człowiekowi pisać i pisać i pisać. Ktoś się produkuje, chce pomóc (i nawet nie chodzi o pisanie tylko o bardziej realne sprawy typu pogadać) to taka nie doceni. Nie przyjmie. Nie uśmiechnie się. Albo nauczy się, że ktoś jest od mówienia/pisania jakby włączyła książkę albo puściła audiobooka i tylko komentuje – to złe, to dobre, to nie tak, to tak, ty jesteś zły, ty jesteś dobry, anioł/diabeł. I NIC!!! Ja straciłem miesiące na taką właśnie „pomoc” a tacy ludzie i tak wiedzą lepiej a ze sobą zrobią tyle, o – pójdą spać. Bo oni są idealni. To inni ludzie są źli ;p

                Raz, dwa, trzy czy to świat jest zły czy Ty? 🙂

                Polubienie

                1. Widzę, że Jarkowi już się coś jak zwykle nie podoba. Może byś napisał co dokładnie czy cokolwiek? Nie masz dystansu do siebie, do tej strony i do przekazu jaki uskuteczniasz? Komentarze powinny być dla ludzi. Spam to wiadomo co. Ale jak ludzie chcą se popisać to może byś pozwolił? Dla ludzi typu wyobcowana powinien być guziczek „zgłoś do wielmożnego Pana Administratora” czy coś w ten deseń bo komentarze są dla ludzi, nie dla ciebie bo w sumie i tak prawie nigdy nikomu nie odpisujesz. Masz jakąś opinie to dawaj, może dojdziemy do jakichś konstruktywnych wniosków. Nienawidzę kiedy komuś nie podoba się to co piszę i nawet nie ma odwagi ani chęci ani NIC żeby powiedzieć co czy dlaczego. Masz jakiś nieprzepracowany program? Boli cię coś? Nie ogarniam.

                  Polubienie

                2. Paradoksalnie „wygrywa” ten co nie gra, a jest sobą”

                  Jeszcze bardziej paradoksalnie nie można być sobą bo trzeba się dostosowywać do Admina.
                  Potem róbta co chceta.

                  Polubienie

  3. Odniosłem wrażenie że cieszyłaś się z tego że ktoś może mieć problem,więc spytałam.Moja akceptacja siebie może nie jest miłością,ale to że inni cię prześladują ma z tą miłością jeszcze mniej wspólnego.Serdecznie pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Droga Wyobcowana. Jeśli zaakceptujesz i pokochasz siebie, nie pozwolisz się prześladować i siebie krzywdzić. Nie można sprawiać przykrości komuś, kogo się kocha, w tym wypadku siebie samego! Czyż nie tak!
      A ludziom, którzy sprawiają ci przykrość proponuję przyjrzeć się w inny sposób.
      Jeśli wchodzisz z nimi w utarczki, pokazujesz im, że to cię boli – dajesz im moc i władzę nad sobą.
      Nie rób tego. Ludzi nie zmienisz. Możesz tylko zmienić swoją postawę wobec nich. Tylko w ten sposób możesz wpłynąć na to, jak jesteś traktowana.

      Angażuj się w relacje, gdy płynący przekaz jest dla ciebie miły, dobry. budujący.
      Jeżeli tak nie jest, odpuść sobie, a mówiąc kolokwialnie po prostu to olej!

      Inną sprawą jest fakt, że ludzie widzący problem u ciebie, mają go często ze sobą.
      Krzykiem, złością, drwiną sygnalizują własne, wewnętrzne cierpienie. Ich ego zrobi wszystko, aby to ukryć.
      Dotąd dopóki bedziesz pielęgnować w sobie lęk przed tymi ludźmi, a więc ciągle myślec, że sa źli, dopóty oni będą przynosić tobie to czego podświadomie oczekujesz, a więc całe spektrum zła.

      Przecież tego nie chcesz! Więc nie wyobrażaj sobie większości w okół jako swoich prześladowców, ponieważ to otrzymasz.

      Czy nam się to podoba, czy nie, czy mamy o tym pojęcie, czy nie – jest to podstawowe prawo przyciągania.
      A zatem myśl i poczuj to, co chciałabyś otrzymać.

      Oczywiście mówię tu o naprawianiu relacji między ludźmi, co do których nie jest wymagana interwencja zewnętrzna, która bywa czasami konieczną.

      Serdecznie pozdrawiam.

      Polubienie

      1. „A ludziom, którzy sprawiają ci przykrość proponuję przyjrzeć się w inny sposób.
        Jeśli wchodzisz z nimi w utarczki, pokazujesz im, że to cię boli – dajesz im moc i władzę nad sobą.
        Nie rób tego. Ludzi nie zmienisz. Możesz tylko zmienić swoją postawę wobec nich. Tylko w ten sposób możesz wpłynąć na to, jak jesteś traktowana.”

        Dokładnie. Trzeba pamiętać, że „relacja” to jest coś trochę bardziej głębszego i skomplikowanego. Na przykład przyjaciółka mojej przyjaciółki to teoretycznie obca mi osoba. Ale jeśli ta osoba ma realny, negatywny wpływ i na mnie i na moja przyjaciółkę to już jest w pewnym sensie w jakiejś tam relacji wobec mnie. Pośrednio.

        Często w swoim egoizmie zapominamy, że możemy kogoś po prostu wkurwiać. Że jak przykładowo śmierdzimy gó**em to wchodzimy w negatywną relację ze wszystkimi wokoło.

        Smród to tylko taki oczywisty przykład bo chodzi mi tutaj o cechy charakteru pewnych osób.

        „Angażuj się w relacje, gdy płynący przekaz jest dla ciebie miły, dobry. budujący.
        Jeżeli tak nie jest, odpuść sobie, a mówiąc kolokwialnie po prostu to olej!”

        Czasami tak się nie da. Jeśli ktoś mnie wkurwi no to ciężko być miłym. Nawiązując do relacji opisanej powyżej. Jeśli przyjaciółka przyjaciółki ma ewidentnie negatywny na nią wpływ (i na wszystkich wokoło) to trzeba jej to uświadomić a nie głaskać po główce bo ta osoba właśnie przez takie głaskanie jest taka jaka jest. Bo nie ma BODŹCA żeby się zmienić. No bo jak to! Mówią, że trzeba być sobą! Więc jestem sobą!

        Chodzi mi po prostu o to, że niektórzy uważają że im się NALEŻY – typowe książęta i księżniczki. I oczywiście mają racje. Należy się. Ale jeśli wszyscy mają się dostosowywać to my również. Inaczej być nie może. Dlatego ja bym się raczej nie odcinał. Nie licząc przypadków nieuzasadnionej agresji albo rodzinnej manipulacji to w takich naturalnych, normalnych warunkach jeśli ktoś na nas najeżdża to znaczy że ma powód. Olewanie kogoś z góry bez wniknięcia ocb nie jest najlepszym rozwiązaniem.

        Czasem bardziej budująca jest chłodna relacja. Możemy dowiedzieć się jakim „pierwiastkiem” jesteśmy i jak reagujemy z otoczeniem. Czy nie jesteśmy przypadkiem jak ten gorący olej w wodzie czy tam coś. Piszę to, bo ostatnio jedna osoba naprawdę wiele mi spieprzyła i to właśnie przez to swoje olewanie. Bo nie mogła czegoś zrobić tylko wolała olać.

        Ludzie czasem uniemożliwiają jakąkolwiek pozytywną relację, odcinają się, olewają a potem zdziwienie że ktoś na nich najeżdża. No sorry, ale czasem metoda bruteforce to jedyna opcja żeby się z kimś w ogóle skomunikować. Bo to tak jakby ktoś narobił w gacie a potem zamiast się umyć to ze strachu stworzył pole siłowe żeby się odciąć. Bo dla kogoś g*** to maseczka i nic mi do tego. W takiej sytuacji nie dziwmy się że ktoś ma do nas problem. Dziękuję 🙂

        Polubienie

  4. Mam nadzieję że nie życzysz źle tym którzy chodzą z tym swoim czarnym psem.I masz rację,wszystko jest w jakiś sposób że sobą powiązane.

    Polubienie

    1. Kochana Wyobcowana, gdybym komukolwiek [nawet czemukolwiek] życzyła źle, pojęcie bycia człowiekiem powinno mi być obce.
      Może powiem na pozór przewrotną rzecz.
      Pokochaj siebie [dosłownie], teraz, dziś, a zobaczysz co może zdziałać miłość, którą dajesz światu!
      Nie ma innej opcji. Przecież świat istnieje, bo ty istniejesz. Gdy ty się kończysz, świat przestaje istnieć.

      Nie myśl co było, nie myśl co będzie. Gdy ciebie nie będzie, nie będzie nic. Przejawić życie, to być tu, w tej chwili i to poczuć.

      Trwaj w tym, co dla ciebie dobre. [oczywiście w poszanowaniu innych].

      Polubienie

  5. Za duzo w tym artykule karmicznego buddyzmu i szukania dobra w złu, zlo jest zlem, a to ze dzieki mniejszemu zlu ktos nie wpadnie w wieksze zlo, nie wybiela go. Co cie nie zabije, to cie wzmocni (raczej zrobi z ciebie bezwzglednego skur… ), albo uczyni kaleka.

    Jest wiele nieszczesc, ktore sa bardzo bezsensowne, nie da sie dorobic ideologii do cierpienia dziecka chorego na nowotwor ktoremu pro life’owcy odmawiaja eutanazji. Ekstremum ? Ten swiat sklada sie z ekstremow, skrupulatnie zamiatanych pod dywan przez ezoteryczne krasomowstwo, tak jak to robi kler zamiatajac pod dywan ksiege Hioba, ewentualnie skupiajac sie na happy endzie.
    Czy to hollywood, czy duchowa ezoteryka, jedno i drugie potrzebuje sukcesu dla promocji swej idei, jedni maja Forresta Gumpa, drudzy wszystkie nieszczescia wkladaja w szuflade pt. „lekcja, droga zycia, nie cel wazny ale dazenie do niego”.

    Kazdy ma okreslony stopien wytrzymalosci materialu, gdy ono pada, konczy sie hustawka na klamce, warto o takich pomyslec, zanim sie cos wyprodukuje.

    Dobrze ze wspomniales w democie o hipotece, alimentach, utracie polowy majatku, takie motywy ratuja pragmatyzm artykulow.
    Mysle, ze ludzie potrzebuja namacalnego realizmu, wiecej laczenia materii z duchem.
    Zyjemy w czasach w ktorych wiekszosc walczy o przetrwanie i nie nakarmi sie oderwanymi od grawitacji teoriami.

    Polubienie

    1. … ,, Kazdy ma okreslony stopien wytrzymalosci materialu …”

      Dobre określenie, za którym kryje się pojęcie hartowania.
      Kogo można nazwać zahartowanym?
      Kogoś, kto bez większego szwanku przechodzi przez granice ekstremalnych warunków, przebywa w nich, radzi sobie. Mało tego, staje się bardziej i bardziej odporny.

      Dlaczego wichurze tak trudno złamać wolno rosnące drzewo? Podczas gdy drzewa w lesie potrafią pękać jak zapałki, jedno po drugim.

      Podobnie jest z hartem ducha. I nie chodzi tu o zimno ciepło, wichurę i bezwietrzną pogodę [a może i też].
      Bardzo wiele zależy od twojego spojrzenia, odbioru, odczucia. I tej umiejętności uczymy sie przez całe życie.

      Między człowiekiem a hartowanym żelazem jest spora różnica. To ostatnie wyjmowane z ognia, walone młotem, wkładane do zimnej wody, znów do ognia i znów młotem …, wzmacnia swoją wewnętrzną strukturę – tak łatwo nie pęknie.

      Z takiego hartowania ludzi wyrastają zimni, nieczuli dranie, dla których uczucia i współodczuwanie są czymś obcym.

      Człowiek ma uczucia, które, gdy są burzliwe, męczące powinien uczyć się je wyciszać, uspokajać, regenerować. W ten sposób wytrzyma następny silny wiatr.
      Całe życie dążymy do dostojności bycia silnym i jednocześnie odczuwającym.

      Balansujemy między tymi dwoma aspektami, by w końcu dojść do wniosku, że tak na prawdę to jakość odczuć czyni nas silnymi.

      ŻYCIE NIE MA WBUDOWANEGO ZNACZENIA. Ilu jest ludzi, tyle jest znaczeń, spojrzeń, odbiorów, odczuć i reakcji.
      Sytuacja nie jest istotna. Istotne jest to, w jaki sposób ty na nią zareagujesz.

      Podam brutalny przykład [z resztą ze swojego życia]
      Po tym jak umarła ci bliska osoba, śmierć twojego ulubionego psa to mały epizod.

      Całe twoje życie składa się z lekcji i przerw między nimi, które służą odpoczynkowi i spokojnemu wyciąganiu wniosków.
      I tu jest pies pogrzebany. [ nie mój! , hi, hi]. Ten życiowy pies!

      Człowiek popełnia wielki błąd.
      Z lekcji, której skutkiem ubocznym było nasze cierpienie, ból, rozgoryczenie, przenosi te odczucia na przerwę. Wiem, że to trudne, że tylko łatwo się mówi. Ale nie ma innej drogi. A nasze naburmuszone ego wcale nam w tym nie pomaga. Ono po prostu nie wie jak nam pomóc.

      Nie raz się przekonałam, że noszenie, wręcz pielęgnowanie urazy, złości [ na zasadzie ,,nie dam się, bo mnie zniszczą”], przynosiło mi odwrotny do oczekiwanego skutek.

      Dostawałam po życiowym łbie jeszcze bardziej. To dopiero lekcja!
      Przecież do cholery pielęgnowałam w sobie złość, żal, wściekłość!
      Na co liczyłam?

      Że z niskich wibracji, w które pakowałam się i zagęszczałam, PRZYCIĄGAŁAM je coraz bardziej, zrodzi się miłość, zrozumienie, ukojenie?!
      Do takich wniosków może dojść tylko wariat, którym okazywałam się często.

      Teraz też bywam, ale rzadziej, ponieważ doskonale widzę jak to działa.
      W większości sami sobie serwujemy tzw. pasma nieszczęść, w których mogłoby zaistnieć tylko to pierwsze i w dodatku jako lekcja.

      Mechanizm i BOSKA ZASADA ŻYCIA wewnątrz nas bardziej zasługują na poznanie, aniżeli coraz to odleglejsze przestrzenie Kosmosu, wszak cały on mieści się w człowieku.

      Mędrcy mawiają : ,,Nie musisz się ruszać z miejsca. Jeśli poznasz siebie, poznasz cały świat.”

      To tak, moim zdaniem, trochę, nie tyle o niekwestionowanej zasadności przykrych doświadczeń, co o naszym na nie reagowaniu. A przecież jedno z drugim się wiąże.

      Serdecznie pozdrawiam.

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.